Wczorajsza sześciogodzinna debata nad prezydencką nowelizacją prawa o zgromadzeniach publicznych pokazuje, że losy tego dokumentu będą niepewne do ostatniej chwili.
Szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski przekonywał, że przepisy mają chronić pokojowo nastawionych demonstrantów przed chuliganami i pomóc samorządom zapanować nad tym, co dzieje się na ulicach w czasie pikiet.
Nie zgadzają się z tym senatorowie PiS, niezależni oraz część senatorów PO, którzy przekonują, że ustawa jest zła. – Komu w Warszawie nie podobają się demonstracje, niech się z niej wyprowadzi – mówił senator Kazimierz Kutz, dodając, że projekt jest kompromitacją urzędu prezydenta.
Do odrzucenia ustawy wzywał też senator Włodzimierz Cimoszewicz, argumentując, że powstał on za szybko i bez przeprowadzenia konsultacji.
– Błąd założycielski nowelizacji tkwi m.in. w próbie przerzucenia obowiązków państwa na organizatorów zgromadzeń – mówił Józef Pinior (PO).