Po raz kolejny okazało się, że nic tak nie dzieli polityków partii rządzącej jak sprawy światopoglądowe. Dlatego jak przyznaje dziś większość polityków, w tej kadencji nikt w Platformie więcej nie zaryzykuje kolejnych dyskusji nad sprawami światopoglądowymi.
Piątkowe głosowania w sprawie projektów ustaw o związkach partnerskich wyraźnie podzieliły Platformę Obywatelską. Podobnie było już wcześniej, kiedy konserwatywni posłowie PO nieoczekiwanie zagłosowali za wnioskiem o zaostrzenie ustawy aborcyjnej (zmienili zdanie po ostrej interwencji premiera).
Dlatego też premier zdecydował, że nie będzie ryzykował poddawania pod sejmowe głosowanie sprawy in vitro. Postanowił obejść to rządowym programem przygotowywanym przez Ministerstwo Zdrowia. Także dlatego nikt w Platformie nie spodziewa się szybkiej ratyfikacji kontrowersyjnej konwencji Rady Europy o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet. Ustawę ratyfikacyjną rząd będzie więc przygotowywał przynajmniej do końca kadencji.
Mimo to marszałek Ewa Kopacz zdecydowała się poddać pod głosowanie trzy projekty ustaw o związkach partnerskich – także ten Platformy. Wszystkie przepadły głosami PiS, Solidarnej Polski, PSL i konserwatywnej frakcji w PO.
– Mam wrażenie, że chodziło o to, by raz na zawsze zamknąć ten temat. Bo liberalne media ciągle nas atakowały za to, że związki partnerskie utknęły w zamrażarce u marszałek Kopacz i że blokujemy nawet nasz własny klubowy projekt (chodzi o liberalny projekt autorstwa posła PO Artura Dunina) - mówi „Rz” poseł PO.