Zarząd Sojuszu zdecydował o postawieniu warszawskiego posła przed sądem partyjnym za współpracę z Europą Plus Aleksandra Kwaśniewskiego i Janusza Palikota.
– Uznaliśmy, że jest to zaangażowanie na rzecz innej partii – mówi „Rz" Dariusz Joński, rzecznik Sojuszu.
Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, uważa, że ewentualna strata wizerunkowa będzie niewielka. – Kalisz jest twarzą Sojuszu w Warszawie, gdzie partia od lat traciła wpływy i teraz już prawie nic nie znaczy, stąd lekkość SLD w pokazywaniu mu drzwi – mówi.
Dodaje że zawieszony poseł nigdy nie miał wiele wspólnego z lewicowym elektoratem. – Dla wyborcy SLD z Lubuskiego pozbycie się z partii bywalca warszawskich salonów i telewizyjnego celebryty jest naprawdę niewielkim problemem – zaznacza politolog.
Decyzję o zawieszeniu Kalisza w prawach członka SLD poparło 27 osób zasiadających w zarządzie, dwie były przeciw, a trzy wstrzymały się od głosu. Teraz sprawą zajmie się sąd partyjny, który musi zdecydować, jak ukarać warszawskiego posła. Grozi mu nawet wykluczenie z partii, choć część działaczy wolałaby poprzestać na odebraniu mu funkcji partyjnych.