O przyjęcie tzw. suwaka, czyli obowiązku naprzemiennego umieszczania kobiet i mężczyzn na listach wyborczych, od lat zabiegały środowiska feministyczne i wszystko wskazuje na to, że nareszcie dopięły swego.
Połączone komisje sejmowe przygotowały już projekt ustawy do drugiego czytania. Waldy Dzikowski z PO uważa, że jest bardzo możliwe, iż debata w tej sprawie i głosowanie odbędą się na czerwcowym posiedzeniu. Projekt stanowi, że suwak będzie obowiązywał do dziesiątego miejsca na liście.
Prace nad tą ustawą przeciągały się, bo projekt został złożony w Sejmie w styczniu 2013 r., a pierwsze czytanie odbyło się w marcu. Już wtedy się okazało, że kluby prawicowe są przeciwne temu pomysłowi, ale podziały są też w PO i PSL. I prawdopodobnie nic się przez te półtora roku nie zmieniło.
Piotr Zgorzelski z PSL, przeciwnik suwaka, narzekał w rozmowie z „Rz", że nie udało mu się przekonać do odrzucenia tego projektu Waldego Dzikowskiego z PO, który prowadził prace w podkomisji. Ale już szef Klubu PSL Jan Bury popiera ideę suwaka. – Uważam co prawda, że kobiety ambitne i mądre nie potrzebują żadnego suwaka, nasza senator Andżelika Możdżanowska zdobyła mandat w okręgu, w którym go nie mieliśmy, a w eurowyborach dostała 15 tys. głosów z drugiego miejsca – mówi Bury. – Ale jednocześnie jest to sposób na zwiększenie udziału pań w życiu publicznym, bo w ostatnich wyborach na naszych listach było tylko tyle kobiet, ile przewiduje ustawowe minimum, czyli 35 procent.
Szef Klubu PSL dodaje, że będzie namawiał posłów stronnictwa, by zagłosowali za suwakiem. – Pokazalibyśmy, że jesteśmy partią nowoczesną, otwartą na kobiety, którą warto popierać – mówi Bury.