Janusz Korwin-Mikke po raz pierwszy zabrał głos na forum Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Jego wystąpienie o globalnym ociepleniu trwało 1,5 minuty, ale mimo to przysporzyło problemów tłumaczom.
Jak przekonywał Korwin-Mikke, "globalne ocieplenie, jeżeli istnieje, nie jest spowodowane działalnością człowieka, to oszustwo". Jak mówił, prokurator powinien znaleźć pseudonaukowców, którzy "w złej wierze wspierali to szaleństwo", osądzić i wsadzić ich do więzienia.
W "Kropce nad i" europoseł wyjaśnił, że jego słowa zostały źle przetłumaczone, a do więzienia chciałby wsadzić "nie naukowców, a polityków, "którzy obrabowali Europę" z gigantycznych pieniędzy na walkę z globalnym ociepleniem. To zdaniem Korwin-Mikkego, "największa afera XX wieku i w ogóle w historii ludzkości".
Jak dodał lider Nowej Prawicy, przez to "mamy benzynę cztery razy za drogą, gaz cztery razy droższy niż w Ameryce, węgiel nasz jest walony w łeb, bo to nie tylko Zieloni, ale jeszcze czerwoni na tym łapę kładą". - Ci ludzie są kryminalistami. Ja nie spocznę, dopóki ci ludzie nie wylądują w więzieniu - powiedział.
Korwin-Mikke mówił również Monice Olejnik o swoim pierwszym wrażeniu z Parlamentu Europejskiego. - W polskim Sejmie jest źle, ale w porównaniu z tym, co jest tutaj, polski Sejm to jest wyjątkowe miejsce, w którym jest kultura, spokój, logika. Naprawdę, w porównaniu z tym, co tu się dzieje.. coś strasznego. Ludzie bredzą, po prostu bredzą - ocenił europoseł. Przyznał, że chętnie wróciłby do polskiego parlamentu. I dodał, że w Sejmie jest wyższa kultura niż w PE.