Chęć zmian sejmowych przepisów marszałek Radosław Sikorski wyraził na początku listopada po wyjściu na jaw nieprawidłowości w związku z podróżą do Madrytu Adama Hofmana i dwóch innych byłych posłów PiS. Wzięli po 3 tys. zł zaliczki na benzynę, a następnie polecieli do Hiszpanii tanimi liniami, zaoszczędzając na różnicy cen.
„Zwołałem Konwent Seniorów celem podjęcia stanowczych decyzji ws. podróży zagranicznych posłów i zmiany systemu rozliczania" – napisał Sikorski na Twitterze.
W grudniu gotowe były nowe przepisy. Dystans przejazdu autem posła miał zostać ograniczony do 1,3 tys. km, co pozwoli na podróż najwyżej do Brukseli. Posłowie mieli też dostać obowiązek dokumentowania zagranicznych podróży np. rachunkiem ze stacji benzynowej albo z opłaty za autostradę. Po powrocie mieli też składać szczegółowe formularze dotyczące wyjazdu.
Prezydium Sejmu, w którym zasiadają marszałek i jego zastępcy, wciąż jednak nie zmieniło przepisów. Powód? Rzeczniczka marszałka Małgorzata Ławrowska tłumaczy, że prace przedłużają się, bo prezydium zależy na tym, „by wprowadzić jak najbardziej transparentny system". – Temat pojawił się na trzech ostatnich posiedzeniach prezydium, a marszałek osobiście podkreślał, że zależy mu na jego zamknięciu – zapewnia.
Ławrowska dodaje, że obecnie analizowane są uwagi SLD odnośnie do propozycji zmian. Jak ustaliła „Rzeczpospolita", klub Leszka Millera chce m.in. obniżenia kwoty przysługującej za każdy kilometr.
Jednak nieoficjalnie politycy PO mówią, że głównym problemem jest brak woli dokonywania zmian. Szczególnie że już w listopadzie zdystansowała się od nich premier Ewa Kopacz. – Nie wiem, czy dzisiaj taki ewidentny brak zaufania i powiedzenie, że teraz będziemy was wszystkich kontrolować, będziemy tworzyć specjalnych pełnomocników, nie jest tak odrobinę wbrew temu, co zdecydowali wyborcy – mówiła.