Słowa na temat cyrylicy, którą miałby porozumiewać PiS, padły w dyskusji na temat afery podsłuchowej. Giertych tłumaczył, że nie wierzy, żeby za nagraniami stał przedsiębiorca – Marek Falenta – oraz kelnerzy w restauracjach, w których nagrywano polityków. – To mógł być pan Falenta i kelnerzy, ale równie dobrze to mogło być GRU, albo inna służba obcego państwa. Ewidentnie zabrakło ochrony kontrwywiadowczej – mówił Giertych.
Były szef CBA we Wrocławiu już raz próbował obalić rząd Tuska. Teraz pojawia się po raz drugi
Giertych zauważył, że Marek Falenta mówił, że o nagraniach „rozmawiał z delegaturą CBA we Wrocławiu i z poprzednim szefem tej delegatury". - Przypomnę, że ten poprzedni szef delegatury odpowiadał za aferę hazardową. To jest ta sama osoba, która już raz próbowała obalić rząd Donalda Tuska. Tego typu przypadków nie ma w polityce! Jeżeli ta osoba została mianowana przez Mariusza Kamińskiego, a to jest, zdaje się, osoba, która została mianowana przez Mariusza Kamińskiego, to nie miała powodów, aby życzyć dobrze Platformie Obywatelskiej – sugerował Giertych.
- To ja tu nie widzę cyrylicy – powiedziała Monika Olejnik.
- Nie wiem w jakim języku porozumiewa się PiS. Być może pod tym wszystkim cyrylica jest. To Donald Tusk musiałby wyjaśnić – odpowiedział wtedy Giertych.
To się ociera o zamach stanu
– 56 osób zostało nagranych, a ujawniono materiały tylko odnośnie określonych osób. To było uderzenie polityczne w rząd Donalda Tuska i co do tego nie mam żadnej wątpliwości. Ktoś próbował obalić rząd. To się ociera o próbę zamachu stanu i ja bym bardzo poważnie podszedł do tego śledztwa. Nie zrobiłbym tak, jak jest w chwili obecnej, że jest tylko jedna pani prokurator – mówił Roman Giertych.