Kancelaria Prezydenta Andrzeja Dudy skarży się prawicowym mediom na Bronisława Komorowskiego. Można byłoby to uznać za polityczny rewanż, ale byłoby to zbyt łatwe, biorąc pod uwagę owe zarzuty. W ostatnim dniu swej prezydentury Komorowski „wypożyczył" z Kancelarii masę przedmiotów do swojego biura. O sprawie napisał portal niezależna.pl
Wykaz jest obszerny i wygląda jak lista prezentów na nową drogę życia. Jest parę kompletów mebli, z nadreprezentacją stolików i szafek (w tym mahoniowa szafka nocna oraz zabytkowy stolik wycenione po 15 gr). Licznie reprezentowane jest AGD. Jest sporo sprzętu elektronicznego. Ba, nawet żyrandol, który w ostatnich latach stał się synonimem prezydentury (wartość księgowa – 75 gr).
Wszystko jest zgodne z prawem, bo zarządzenie z 1996 r. pozwala na wypożyczenie byłemu prezydentowi przedmiotów do urządzenia biura. Problem w tym, że Komorowski de facto wypożyczył je sobie sam, i to na podstawie fikcyjnych wycen albo bez nich.
To kolejna informacja o dość nonszalanckim podejściu Komorowskiego do publicznego mienia. Wcześniej Kancelaria Dudy złożyła doniesienie do prokuratury, bo nie może się doliczyć obrazów i rzeźb. Szef Kancelarii Komorowskiego Jacek Michałowski tłumaczył się, że za jego kadencji dzieła sztuki znikały i pojawiały się, więc czekał, aż przedmioty się odnajdą. A sam Komorowski oświadczył w Radiu RMF FM, że robienie sprawy z tego, że „jakieś obrazki zniknęły", wydaje mu się „politycznie motywowane".
Jako polityk Komorowski oddał prezydenturę w dobrym stylu. Wypełnił wszystkie dobre obyczaje – spotkał się ze swym następcą i uczestniczył w uroczystości jego zaprzysiężenia.