Środek ubiegłotygodniowego posiedzenia Sejmu. Przed budynkiem niedaleko wejścia do sali obrad stoi funkcjonariusz straży marszałkowskiej z przedmiotem przypominającym pistolet w kaburze. – To broń ostra czy paralizator, tzw. taser? – pytamy. Strażnik, orientując się, że ma do czynienia z dziennikarzem, początkowo nie chce odpowiedzieć. Później jednak przyznaje się, że to pistolet. A taser? – Też jest – mówi, klepiąc się po kurtce na wysokości piersi.
– Przed budynkami sejmowymi nietrudno spotkać też funkcjonariuszy straży marszałkowskiej w kamizelkach taktycznych wypełnionych sprzętem – mówi poseł PO Jarosław Urbaniak, który od kilkunastu tygodni bada temat uzbrojenia sejmowej służby.
Z jego informacji wynika, że w ubiegłych kadencjach strażnicy nosili tylko paralizatory. – Broń ostrą wykorzystywało się do konwojów gotówki i korespondencji. Dodatkowo w celach bezpieczeństwa u oficera dyżurnego były zabezpieczone dwa pistolety. Strażnicy mogli je pobrać, gdyby coś się zaczęło dziać – dodaje Urbaniak.
– Broń ostrą nosiła tylko grupa z odpowiednim przeszkoleniem w wyjątkowych sytuacjach, np. protestów pod Sejmem – dodaje były poseł Ruchu Palikota Marek Poznański, który w ubiegłej kadencji interesował się korzystaniem z broni przez straż marszałkowską. – Na co dzień tasery nosili tylko funkcjonariusze pracujący na zewnątrz – dodaje.
Czy funkcjonariusze ochraniający kompleks sejmowy od środka też mają broń? Kiedy uzbrojono na stałe tych stojących na zewnątrz? Tych informacji Urbaniakowi nie udało się uzyskać od szefostwa Kancelarii Sejmu.