Plus Minus: Według różnych szacunków w Powstaniu Warszawskim zginęło 150 tysięcy cywilów. Niektórzy mówią, że liczba zabitych może jednak wynosić nawet 180 tysięcy. To tak, jakby nagle z ulic Olsztyna czy Rzeszowa zniknęli wszyscy mieszkańcy.
Czasami jednak zapominamy o tych cywilnych ofiarach powstania. Mówimy o jego przyczynach i przebiegu, i konsekwencjach politycznych. Wspominamy bohaterów, którzy walczyli, i mieli świadomość tego, że chcą poświęcić życie dla wolności. Ale gdzieś po drodze gubimy tę inną, ważną część historii powstania, bo śmierć tylu tysięcy cywilów jest najtragiczniejszym wydarzeniem, jakie spotkało Warszawę w 1944 roku, i jednym z najgorszych w czasie drugiej wojny światowej. Byli to po prostu niewinni ludzie zamknięci w mieście i skazani na śmierć. Już wcześniej zdarzało się, że zarówno Niemcy, jak i Sowieci przejmowali jakieś miasto w trakcie operacji na froncie i z tego powodu ginęli cywile, ale nigdy w takim stopniu nie dochodziło do otwartej eksterminacji ludności niezaangażowanej w walkę.
Dlaczego zatem warszawiaków spotkał inny los?
W przypadku Warszawy Adolf Hitler, przywódca III Rzeszy, wydał szczegółowy rozkaz o całkowitym zniszczeniu miasta, włączając w to wymordowanie mieszkających w nim mężczyzn, kobiet, dzieci – wszystkich, którzy znaleźli się na drodze jego oddziałów tłumiących powstanie.
Taki rozkaz padł wieczorem 1 sierpnia 1944 roku. Heinrich Himmler przekazał żołnierzom SS, że mają tłumić powstanie wszelkimi sposobami. Wprowadził do miasta ludzi, którzy do tej pory byli zaangażowani w walkę z partyzantką – generała Ericha von dem Bach-Zelewskiego czy Oskara Dirlewangera. Byli to jedni z najbardziej brutalnych zabójców w historii drugiej wojny światowej. To im powierzono zadanie, by z całkowitą bezwzględnością rozprawili się nie tylko z powstańcami, ale również, by zabijali zwykłych mieszkańców Warszawy.