Trwa samorządowy wyścig wyborczy. Oczywiście najbardziej widowiskowy jest w Warszawie. Człowiek słucha i nie dowierza, ile może powstać nowych linii metra, parków, szkół, przedszkoli. I myśli sobie, że warto by robić takie wybory co rok. Nowy Jork byśmy prześcignęli!
No i koniec. Nie ma już nasz prezydent rzecznika. A taki był fajny, zadziorny, z dowcipem. Sam zainteresowany twierdzi, że teraz będzie pracował dla biznesu i wykładał na uczelni. Że z polityką już koniec. Nie za bardzo w to wierzymy. Człowiek może wyjść z polityki, ale polityka z człowieka to już niekoniecznie.
Najbardziej nam się podobało uzasadnienie, jakie były rzecznik prezydenta przedstawił dla swojej decyzji. Otóż skończył 40 lat i czas na nowe wyzwania. A co by było, gdyby z polityki zniknęli wszyscy po czterdziestce? Nie mielibyśmy premiera, prezydenta, przywódcy opozycji, króla Europy Donalda, Antoniego, Prezesa. Odkryliby nowe pasje? Taki Tusk np. trenowałby trampkarzy Lechii. Prezes by wyjechał w Beskidy hodować owce. A Antoni? Pewnie już ma wykupiony lot w kosmos u Elona Muska.
Początek roku szkolnego się prezydentowi nie udał. Wybrał się do Gdyni do jednego z liceów, a tam gwizdy i buczenie, bo KOD zorganizował protest. Co ciekawe, młodzież zachowywała się dobrze, a hałasowali dorośli. Od przyszłego roku będą lekcje wychowawcze dla rodziców.
W ogóle to nasz pan prezydent przeżywa ciężkie chwile. Miał ludzi godzić, a tu nic się nie zgadza. Miał przemawiać, a tu Wałęsa wyszedł. Przemawiał – żona go chciała z gdyńskiego liceum wyprowadzić. Teraz ten rzecznik. Z prezydenturą jak z małżeństwem. Najfajniejsza jest ta chwila, kiedy się składa przysięgę, a potem już tylko proza życia.