Reklama

Pijany anioł z Teksasu

Blaze Foley to był gość! – powiedział kiedyś Willie Nelson, który wraz z Merlem Haggardem (słynni muzycy country) wykonał kilka jego piosenek. I nie wiadomo, czy chodziło mu o to, że z Foleya było niezłe ziółko, czy o to, że świat niemal przeoczył geniusza. Aktor i reżyser Ethan Hawke na wszelki wypadek podejmuje oba tropy, przybliżając widzowi biografię zapomnianego muzyka.

Publikacja: 09.08.2019 17:00

Pijany anioł z Teksasu

Foto: materiały prasowe

Blaze grany przez debiutującego na ekranie Bena Hickeya to postać tragiczna i wymykająca się jednoznacznym sądom. To facet wiecznie zagubiony, dryfujący, sam siebie stawiający na pozycji wycofanego odmieńca. Człowiek zlękniony, który swoje słabości zagłusza alkoholem. Ale jednocześnie Blaze to wyjątkowy tekściarz i kompozytor mieszkający i tworzący w lesie z dala od cywilizacji narzucającej sztywne ramy i zmuszającej do podporządkowania się systemowi.

Tylko 19 zł miesięcznie przez cały rok.

Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Treści, którym możesz zaufać.

Reklama
Plus Minus
Bankruci z Ligi Mistrzów. Rekordzista upadł dwa lata po świetnym sezonie
Plus Minus
Jan Maciejewski: Kultura eksterminacji i jej kustosze
Plus Minus
Jan Maciejewski: Zaczarowana amnestia
Plus Minus
Agnieszka Markiewicz: Dobitny dowód na niebezpieczeństwo antysemityzmu
Plus Minus
Świat nie pęka w szwach. Nadchodzi era depopulacji
Reklama
Reklama