Pijany anioł z Teksasu

Blaze Foley to był gość! – powiedział kiedyś Willie Nelson, który wraz z Merlem Haggardem (słynni muzycy country) wykonał kilka jego piosenek. I nie wiadomo, czy chodziło mu o to, że z Foleya było niezłe ziółko, czy o to, że świat niemal przeoczył geniusza. Aktor i reżyser Ethan Hawke na wszelki wypadek podejmuje oba tropy, przybliżając widzowi biografię zapomnianego muzyka.

Publikacja: 09.08.2019 17:00

Pijany anioł z Teksasu

Foto: materiały prasowe

Blaze grany przez debiutującego na ekranie Bena Hickeya to postać tragiczna i wymykająca się jednoznacznym sądom. To facet wiecznie zagubiony, dryfujący, sam siebie stawiający na pozycji wycofanego odmieńca. Człowiek zlękniony, który swoje słabości zagłusza alkoholem. Ale jednocześnie Blaze to wyjątkowy tekściarz i kompozytor mieszkający i tworzący w lesie z dala od cywilizacji narzucającej sztywne ramy i zmuszającej do podporządkowania się systemowi.

Odbierz 20 zł zniżki - wybierz Płatności Powtarzalne

Czytaj o tym, co dla Ciebie ważne. Sprawdzaj z nami, jak zmienia się świat i co dzieje się w kraju. Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia, historia i psychologia w jednym miejscu
Plus Minus
„Hamlet”: Być albo nie być Englerta i Tarresa
Plus Minus
„Zamęt. Rebelia kontra Imperium”: Karciany asymetryzm
Plus Minus
„Listy 1911–1932”: Pani noblistka i pan przyszły noblista
Plus Minus
„Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi”: Wnioski typowe dla horroru
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Ewa K. Czaczkowska: Każdy szczegół ma znaczenie