W „Trybunie Ludu" spotkała się, rzecz jasna, z pełną aprobatą; Jaszcz, czyli Jan Alfred Szczepański, w grudniu 1953 roku zauważył: „Ta »Balladyna«, w teatrze szkolnym i dla młodzieży, jest bowiem – mimo swoich dotkliwych ograniczeń inscenizacyjnych i aktorskich – widowiskiem ideowo wyraźnym i artystycznie wytrzymanym".
Prof. Bohdan Korzeniewski, odnosząc się do przedstawienia, stwierdził jednak: „Weźmy choćby ostatnią inscenizację »Balladyny« [...] Zabrakło w niej tylko jednej rzeczy: pioruna. Balladyna umiera na zawał serca. Ten typ modnej śmierci to sprowadzenie wielkich przestrzeni »Balladyny« do mieszczańskiego salonu".