Albo miłość, albo cud

Z coraz większą troską przyglądam się temu, co się w Polsce wyprawia. Niemal każdego dnia widać, jak nieodpowiedzialna opozycja pospołu z wichrzycielskim i roszczeniowym społeczeństwem rzuca rządowi kłody pod nogi. To się w głowie nie mieści.

Aktualizacja: 01.02.2008 19:28 Publikacja: 01.02.2008 18:32

Jak nie lekarze, to nauczyciele, jak nie nauczyciele, to celnicy, jak nie celnicy, to teraz "Solidarność". Wygląda na to, że przeciw Tuskowi i jego dzielnej drużynie sprzysięgły się złe moce i wszyscy wołają, żeby dał więcej. Ale jak? Jak ma to zrobić, skoro odziedziczył kraj w ruinie, po dwóch latach niszczycielskich i katastrofalnych rządów PiS? Latach politycznych prześladowań i trwonienia grosza publicznego?

Dopiero teraz widać, co działo się w tym rzekomo tanim państwie. Dla mnie największym wstrząsem było to, że w tym procederze trwonienia uczestniczył nie tylko prezydent, premier jego brat, wszyscy ministrowie, ale też nawet były szef ABW, który urządzał rauty w Sfinksie, Pizza Marzano i Mexicano (ujawnił to obecny szef ABW Krzysztof Bondaryk). Skandal. Tacy jak oni mieli prawo ucztować góra w McDonaldzie.

Dlaczego wtedy nie protestowano? Gdzie byli dziennikarze? Tylko pielęgniarki śmiały podnieść głowę, lękliwie wspierane przez część niezależnych mediów. A reszta, dziś krzykliwa?

Czasem mam wrażenie, że premierowi aż łzy napływają do oczu. I nie dziwię się. Tylko boleję. Przecież tyle dla Polski już zrobił. Tyle się nauśmiechał. Tyle planów przedstawił, PiS od władzy odsunął, a tu czarna niewdzięczność. I jeszcze szykany ze strony prezydenta. A to wezwie, a to się naburmuszy, a to humory miewa, a to zruga. I dobry premier wszystko musi znosić.

W takiej sytuacji nie ma rady. Najwyższa pora, by Donald Tusk porzucił politykę miłości. Dość nadstawiania policzków i pokazywania dobrej woli. Z tego nic dobrego nie wyniknie, o czym przekonał się Stefan Niesiołowski, inny obdarzony gołębim sercem polityk. Ten, biedaczysko, w nagrodę za pokorę, spokój i prawdziwie chrześcijańską życzliwość wobec bliźnich raz po raz ciągany jest po sejmowych komisjach etyki.

Tak, nie ma wątpliwości. Donald Tusk stanął przed dramatycznym wyborem: albo miłość, albo obiecany cud. Albo cierpliwe znoszenie zniewag, albo cieplejsza woda w kranach. By osiągnąć to drugie, musi pokazać siłę i zrezygnować z litości. Nie mam wątpliwości, że jako prawdziwy mąż stanu wybierze to, co dla Polski najlepsze.

Jak nie lekarze, to nauczyciele, jak nie nauczyciele, to celnicy, jak nie celnicy, to teraz "Solidarność". Wygląda na to, że przeciw Tuskowi i jego dzielnej drużynie sprzysięgły się złe moce i wszyscy wołają, żeby dał więcej. Ale jak? Jak ma to zrobić, skoro odziedziczył kraj w ruinie, po dwóch latach niszczycielskich i katastrofalnych rządów PiS? Latach politycznych prześladowań i trwonienia grosza publicznego?

Dopiero teraz widać, co działo się w tym rzekomo tanim państwie. Dla mnie największym wstrząsem było to, że w tym procederze trwonienia uczestniczył nie tylko prezydent, premier jego brat, wszyscy ministrowie, ale też nawet były szef ABW, który urządzał rauty w Sfinksie, Pizza Marzano i Mexicano (ujawnił to obecny szef ABW Krzysztof Bondaryk). Skandal. Tacy jak oni mieli prawo ucztować góra w McDonaldzie.

Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne