Dotyczy to przede wszystkim krajów o komunistyczno-dyktatorskiej tradycji: Chin, Korei Północnej, Kuby czy Rosji. W tradycji komunistycznej wszystko jest istotne, wszystko wiąże się ze wszystkim i wszystko należy też wykorzystać do umocnienia swojej władzy u siebie w domu i za granicą. Rosja jest w szczególnej sytuacji. W styczniu Władimir Putin zaproponował/zapowiedział zmianę konstytucji Federacji Rosyjskiej, której głównym celem było utwierdzenie jego władzy praktycznie w nieskończoność. Rok 2020 zapowiadał się dla Putina doskonale. 14 stycznia był prawosławnym Nowym Rokiem, 15 stycznia Putin ogłosił swoją decyzję zostania prezydentem dożywotnim i zapowiedział ogólnokrajowe referendum na 22 kwietnia, 150. rocznicę urodzin Włodzimierza Lenina (już wiadomo, że nie odbędą się w terminie). Niecałe trzy tygodnie później, 9 maja, miały się odbyć huczne obchody 75. rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej. Wprawdzie wyglądało na to, że goście zagraniczni nie dopiszą, ale defilada wojskowa miała pokazać światu i każdej najmniejszej rosyjskiej wiosce, że Rosja Putina jest potężna i nie do pokonania. Nawet to, że większość przywódców światowych nie wybierała się do Moskwy, miało być przedstawione jako niewdzięczność narodów wyzwolonych przez Armię Czerwoną. Niewdzięczność, z którą Rosja zmaga się od początków swojego istnienia. I nagle wyskoczyło coś, czego nie można opanować, zadeptać, ukryć czy zesłać na Syberię. Koronawirus.
W dniu, w którym oficjalne dane mówią o niecałych 500 zachorowaniach, a Putin fotografuje się w żółtym kombinezonie, jak gdyby wkraczał do próbówki z wirusami (Putin jest znany ze swej fobii do mikrobów), merowie Moskwy i kilku innych miast alarmują, że epidemia jest dużo większa, a lekarze zbierają podpisy pod petycjami o pomoc dla służby medycznej. W samej Moskwie za duże pieniądze można jeszcze znaleźć jaką taką opiekę medyczną, ale już 100 km od stolicy bywa tragicznie (przy okazji bardzo polecam opowiadania świetnego rosyjskiego pisarza i lekarza zarazem Maksyma Osipowa).
W swoich doskonałych blogach „Window on Eurasia" („Okno na Eurazję") Paul Goble pisze o tym, że śledząc rosyjskie media, mogłoby się wydawać, że istnieją trzy równoległe, a zatem nieprzecinające się światy: jedna Rosja, która kroczy naprzód pod kierownictwem Putina, druga, która została zaatakowana przez koronowirusa, i trzecia, która wali się pod spadającymi cenami ropy naftowej i kurczącego się rubla. Można zakładać, że te światy niedługo się zderzą...
Putin będzie najprawdopodobniej musiał odwołać referendum, nawet jeśli miało być ono tylko prostą formalnością, w której nawet nie liczono by głosów, a podawano z góry ustalone liczby. Defilada wojskowa może być zbyt kusząca, by ją odwołać, ale będzie to zależało od nastrojów społecznych. Putin może ich nie znać i nie rozumieć. Oświadczył niedawno tryumfalnie, że „ponad 70 proc. ludności Rosji należy już do klasy średniej". Oburzyło to wielu niezależnych ekspertów i socjologów, którzy pokazywali, że nawet dane rządowe mówią o tym, że ponad połowa Rosjan żyje w nędzy czy na granicy ubóstwa.