Na Allegro kupiłam wykrywacz kłamstw. Cena przystępna, niewiele ponad stówę. Urządzenie okazało się wielce przydatne: nieomylnie wyczuwa artystyczne fałsze, nawet ukryte pod zasłoną dymną teorii i uzasadnień. Co się okazało? Celebryci to nałogowi naciągacze. Oszukują też artyści, krytycy, twórcy mody, reżyserzy, scenarzyści. Kiedy, z jakich powodów prawdziwe „ja” niegdyś utalentowanych ludzi weszło w fazę koniunkturalnej mimikry? Na to pytanie muszą odpowiedzieć sobie sami.
[srodtytul]Głębia w otworze[/srodtytul]
Jest grupa artystów, przed którymi nasza publiczność pada na klęczki. Argumentem przemawiającym za ich wielkością ma być zagraniczny dorobek. Ci bohaterowie zbiorowej wyobraźni wyjechali z kraju w ciężkich czasach PRL i dorobili się na Zachodzie jakiej takiej pozycji. Po ustrojowym przełomie pojawili się na rodzimym firmamencie, sprytnie odcinając kupony od życiorysu. Co fascynujące – choć minęła fala neofickiego entuzjazmu dla zagranicznych sukcesów tych, o których mowa, ceny na ich produkcję wcale nie spadły. Weźmy takiego Rafała Olbińskiego. Wypłynął w USA własnym stylem okładek i plakatów. Nie mam zastrzeżeń, to jego autentyczne osiągnięcie. Ale kiedy zarzucił polski rynek słodkimi obrazeczkami w cenach przewyższających klasyków, uznałam to za przejaw niezdrowej megalomanii.
Na obronę Olbińskiego trzeba przyznać, że nie dopisuje głębokich teorii do swych banałów. Co innego Igor Mitoraj i Lech Majewski (reżyser, nie mylić z grafikiem). Wariograf w kontakcie z ich dokonaniami wspartymi odautorskim komentarzem omal nie wysiadł. W tym przypadku dawka moralno-emocjonalnych manipulacji przekraczała jego pojemność.
Nasz rzeźbiarz z Pietrasanta ostatnio uderzył w tony sakralne. Nie zmienił stylu ani tematyki. Uprzednio wiercił w męskich klatkach piersiowych małe okienka i wstawiał w nie miniaturowe główki. Teraz zamiast „broszek” umieścił w quasi-klasycznych popiersiach znak krzyża i inne symbole chrześcijaństwa. Jak poprzednio wywołuje to asocjacje z antykiem bezkolizyjnie łączonym z naszą wiarą. Żeby zadowolić wszystkie religie i kultury, Mitoraj ostatnio wykonał kilka ikon techniką enkaustyki. Powiedzieć o tych obrazach tylko tyle, że są nieudolne – to skłamać. Nie mają nic wspólnego z ikonopisaniem, duchowością czy symboliką religijną; daleko im też do portretów z Fajum. To pełną gębą oszustwo maskujące brak pomysłów i rysunkową nieudolność.