Kłamstwo jako metoda twórcza

Prawdziwe „ja” niegdyś utalentowanych ludzi weszło w fazę koniunkturalnej mimikry. A bez względu na styl czy epokę sztuka znika wraz z nieszczerością

Aktualizacja: 23.11.2009 17:00 Publikacja: 21.11.2009 14:00

Kłamstwo jako metoda twórcza

Foto: Rzeczpospolita, Andrzej Krauze And Andrzej Krauze

Na Allegro kupiłam wykrywacz kłamstw. Cena przystępna, niewiele ponad stówę. Urządzenie okazało się wielce przydatne: nieomylnie wyczuwa artystyczne fałsze, nawet ukryte pod zasłoną dymną teorii i uzasadnień. Co się okazało? Celebryci to nałogowi naciągacze. Oszukują też artyści, krytycy, twórcy mody, reżyserzy, scenarzyści. Kiedy, z jakich powodów prawdziwe „ja” niegdyś utalentowanych ludzi weszło w fazę koniunkturalnej mimikry? Na to pytanie muszą odpowiedzieć sobie sami.

[srodtytul]Głębia w otworze[/srodtytul]

Jest grupa artystów, przed którymi nasza publiczność pada na klęczki. Argumentem przemawiającym za ich wielkością ma być zagraniczny dorobek. Ci bohaterowie zbiorowej wyobraźni wyjechali z kraju w ciężkich czasach PRL i dorobili się na Zachodzie jakiej takiej pozycji. Po ustrojowym przełomie pojawili się na rodzimym firmamencie, sprytnie odcinając kupony od życiorysu. Co fascynujące – choć minęła fala neofickiego entuzjazmu dla zagranicznych sukcesów tych, o których mowa, ceny na ich produkcję wcale nie spadły. Weźmy takiego Rafała Olbińskiego. Wypłynął w USA własnym stylem okładek i plakatów. Nie mam zastrzeżeń, to jego autentyczne osiągnięcie. Ale kiedy zarzucił polski rynek słodkimi obrazeczkami w cenach przewyższających klasyków, uznałam to za przejaw niezdrowej megalomanii.

Na obronę Olbińskiego trzeba przyznać, że nie dopisuje głębokich teorii do swych banałów. Co innego Igor Mitoraj i Lech Majewski (reżyser, nie mylić z grafikiem). Wariograf w kontakcie z ich dokonaniami wspartymi odautorskim komentarzem omal nie wysiadł. W tym przypadku dawka moralno-emocjonalnych manipulacji przekraczała jego pojemność.

Nasz rzeźbiarz z Pietrasanta ostatnio uderzył w tony sakralne. Nie zmienił stylu ani tematyki. Uprzednio wiercił w męskich klatkach piersiowych małe okienka i wstawiał w nie miniaturowe główki. Teraz zamiast „broszek” umieścił w quasi-klasycznych popiersiach znak krzyża i inne symbole chrześcijaństwa. Jak poprzednio wywołuje to asocjacje z antykiem bezkolizyjnie łączonym z naszą wiarą. Żeby zadowolić wszystkie religie i kultury, Mitoraj ostatnio wykonał kilka ikon techniką enkaustyki. Powiedzieć o tych obrazach tylko tyle, że są nieudolne – to skłamać. Nie mają nic wspólnego z ikonopisaniem, duchowością czy symboliką religijną; daleko im też do portretów z Fajum. To pełną gębą oszustwo maskujące brak pomysłów i rysunkową nieudolność.

Z kolei Lech Majewski, filmowiec wszystkoista, korzysta z dorobku twórców późnego gotyku, renesansu, geniuszy współczesnego kina i rzeźbiarzy hiperrealistów. Wielu odbiorców daje się nabrać na aluzje do dziecięcej traumy wyrażonej realistyczną figurą chłopca w klatce czy wideo z ojcem satrapą, terroryzowanym malcem oraz zastraszoną matką. Majewski skorzystał z tego, że temat psychicznego molestowania jest en vogue, i po prostu się podpiął.

Wykrywacz kłamstw przyłożyłam również do krytycznych tekstów. Kontakt z wynurzeniami niejakiego Kuby Banasiaka groził urządzeniu zwarciem. Pan K.B. to obecnie numer jeden polskiej krytyki plastycznej. Niczym Wenus z fal wynurzył się z odmętów Internetu. Uprawia nie tyle krytykę, ile lans. Stał się tubą propagandową „grupy wpływu”. Piewca wszystkiego, z czym wystąpi Zamek Ujazdowski, Raster i Fundacja Galerii Foksal. Nic dziwnego, że szybko wspiął się na szczyt kariery. I byłby się bezpiecznie unosił na bańce sukcesu, gdyby nie to, że uwierzył w nieograniczony zasięg wpływów. I oto Prosiaczek zamienił się w Tygryska. Zaczął pokrzykiwać na łamach swego blogu i pism, w których się udziela. Rubrykę w miesięczniku „Art & Business” opatrzył mottem: „Będąc bezwzględnymi, czynimy dobro”. Jacy my?

W „Arteonie” pycha rzeczonego wystrzeliła gejzerem: „Dopiero mój zamordyzm utwierdził wykluczonych, że są wykluczeni, cenzurowani przez elity polskiej sztuki”.

Inny przykład krytycznych fałszerstw to nadymanie artystów, zazwyczaj z komercyjnych powodów. Od dwóch lat obserwuję pośmiertną karierę Edwarda Krasińskiego. Darowałabym, gdyby chodziło wyłącznie o wyniesienie na piedestał zasług tego artystycznego odmieńca (co piszę z sympatią). Jednak głoszeniu wielkości Krasińskiego towarzyszy deprecjacja Henryka Stażewskiego. Przecież to w jego mieszkaniu ulokowany został Instytut Awangardy – nie zaś, jak podają pomysłodawcy tegoż, w atelier „klasyka konceptualizmu”. Czemu służy apoteoza Krasińskiego? Podbiciu jego rynkowej wartości. On wprawdzie już nie skorzysta, za to jego sukcesorzy – jak najbardziej.

[srodtytul]Recenzent się kłania[/srodtytul]

W ogóle wątpię w bezinteresowność wszystkich, którym nagle zaczyna zależeć na lansowaniu artystycznych wartości tu i teraz. Polska to ugór, jeśli chodzi o wrażliwość na kulturę, zwłaszcza tę trudniejszą. Jeśli ni z gruchy, ni z pietruchy jacyś biznesmeni deklarują miłość do sztuki, warto chwilę poczekać i z dystansu zobaczyć, o co tak naprawdę im chodziło. Otóż to – zawsze o kasę. Na ogół rzecz tak się przedstawia: udało im się zgromadzić trochę dobrych nazwisk w epoce niskich cen lub w efekcie jakiegoś zamieszania i po latach robią interesy. Koronny przykład – Marek Pietkiewicz, dyletant w kwestii smaku i cwaniak, jakich mało. Jakimś cudem wszedł w posiadanie studenckich prac Romana Opałki oraz zawarł układ z Mirosławem Bałką, że zamiast wyrzucać śmieci do zsypu, przekaże je „kolekcjonerowi”. Efekty widoczne na aukcjach. Na szczęście mało kto daje się nabrać na miernoty sygnowane wyżej wymienionymi nazwiskami.

Wykrywacz kłamstw nie ma też wątpliwości co do „prawd” rankingów. Toż to sama manipulacja. Wystarczy spojrzeć, kto zajmuje się tego typu ankietami: goście na usługach kuratorów i marszandów, którym osobiście nie wypada się wychylać. Kto równie długo jak ja siedzi w branży, bez trudu namierza sieć matactw.

W świecie popkultury wygrywa ten krytyk, który ma najwięcej kontaktów. A dobre układy w artystycznym światku wykluczają szczerość. Rozwiązanie podsuwa Doris Lessing w powieści „Znów ta miłość”. O pewnym dziennikarzu pisze: „Jak wszyscy tchórzliwi recenzenci, bojący się kategorycznych ocen sztuki czy książki, wykorzystał swoje 500 słów na streszczenie utworu”.

Tej zasady trzyma się wielu krytyków. Omawiają beznadziejne i wtórne filmy czy książki w taki sposób, żeby nie pochwalić, ale też nie zganić. Dotyczy to zwłaszcza rodzimej produkcji. O superknocie „Miłość na wybiegu” słyszałam z kilku „miarodajnych” źródeł, że nie obraża inteligencji widza. Ja cierpiałam. Nieprawdziwy jest w nim świat wielkiej mody. Reprezentuje go Maciej Zień, krawiec pań z okładek magazynów. Daleko mu do projektanta z prawdziwego zdarzenia. Znajomość z celebrytkami sprawiła, że uwierzył w swą wielkość.

Podobnie Kayah nie ma wątpliwości co do rangi swych dokonań na niwie kompozytorsko-tekściarskiej. O płycie „Jakajakayah” mówi, że są tam prawdziwe perły. „Skałę”, najnowsze w pełni autorskie dzieło, oceniła jeszcze wyżej: „Płyta jest mądra, refleksyjna”.

Depcze jej po piętach trochę młodsza konkurentka, podobnie jak pani Kasia aktywna w telewizyjnych rozrywkowych gulgutierach. Agnieszka Chylińska również była pochłonięta działalnością na rozmaitych twórczych niwach. Ale przyszła pora na muzykę. Fani z dygotem szczęścia rzucili się na wydany przed miesiącem krążek „Modern Rocking”. Doprawdy, miałabym problem, której z dam naszej estrady przyznać Złotą Malinę za grafomaństwo tudzież nieznajomość gramatyki ojczystej. Drapieżna Agnes w promującym płytę singlu wyznaje: „A noc i zło niech śpi niech drży (aaa)/ A ty już choć już bądź już nic. Dziś nie boję się, wziąć tego co jest dobre. Dziś nie boję się bo kochasz mnie ty.” Itd., itp. Interpunkcja oryginalna.

[srodtytul]Zadowolić siebie[/srodtytul]

Autorami filmowego chłamu nie są ludzie o obniżonym IQ, lecz twórcy utalentowani, których stać na ambitne dzieła. Zniżają się do poziomu gawiedzi, bo „publiczność woli komedie, to one gwarantują, że zainwestowane pieniądze się zwrócą” – szczerze wyznaje Andrzej Saramonowicz. Chęć przypodobania się niewybrednym odbiorcom odebrała autentyzm Natalii Kukulskiej, Justynie Steczkowskiej, Reni Jusis (też tekściarka-poetka i producentka). Do kompletu wypada dorzucić Piaska, który robi, co może, żeby odzyskać dawnych wielbicieli. Nie da rady zanucić ich najnowszych piosenek – to nie przeboje, to męka!

Cieszy mnie, że młode pokolenie, któremu popkultura nie zdołała wygumować rozumu, równie bezlitośnie ocenia płody tuzów naszej sceny i ekranu. Chętnie ucałowałabym Michała Witkowskiego za wątek Waldka Mandarynki w powieści „Margot”. W finale opisuje sylwestrową galę we Wrocku (ciekawych odsyłam do lektury), gdzie wraz z szampanem perli się szmira, głupota, zakłamanie. Dobre, bo polskie.

Są różne teorie na temat sztuki. Jedno jest pewne: bez względu na styl, dziedzinę, epokę znika ona wraz z nieszczerością. Dzieła nie można sobie wymyślić. Toteż twórczość kończy się w momencie, gdy artysta zaczyna udawać, dostosowując się do oczekiwań publiczności. Jasno przedstawiła sprawę Amalia Rodrigues, najsłynniejsza wykonawczyni fado Portugalii: „Gdybym nie miała w sobie tyle siły, nie ufała własnym zmysłom, gdybym nie trwała tak silnie przy własnych kryteriach, przeszłabym przez życie, ustępując innym. Ale ja nigdy nie spełniałam cudzych życzeń, spełniałam własne. I to był jedyny sposób, by zadowolić wszystkich”.

Na Allegro kupiłam wykrywacz kłamstw. Cena przystępna, niewiele ponad stówę. Urządzenie okazało się wielce przydatne: nieomylnie wyczuwa artystyczne fałsze, nawet ukryte pod zasłoną dymną teorii i uzasadnień. Co się okazało? Celebryci to nałogowi naciągacze. Oszukują też artyści, krytycy, twórcy mody, reżyserzy, scenarzyści. Kiedy, z jakich powodów prawdziwe „ja” niegdyś utalentowanych ludzi weszło w fazę koniunkturalnej mimikry? Na to pytanie muszą odpowiedzieć sobie sami.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy