Powód? Oczywiście nowa polityka porozumienia premiera Donalda Tuska. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zalegające na lotnisku pod Smoleńskiem szczątki tupolewa. Nie dość, że nie zostały zgodnie z obietnicami zabezpieczone, to jeszcze samolot pocięto piłami mechanicznymi.

Jeszcze kilka dni temu premier z zadowoleniem mówił, że „(...) śledztwo, zarówno ze strony rosyjskiej, jak i polskiej, przebiega szybciej niż w tego typu sytuacjach w Europie”. Jak zwykle przy takich okazjach nie sposób się było dowiedzieć, jakie inne tego typu sytuacje w Europie miał na myśli szef polskiego rządu i na czym opierał swoje przeświadczenie o szybkości śledztwa ze strony rosyjskiej. Istotny przekaz brzmiał: jest dobrze.

W podobnym tonie wypowiadał się wcześniej prezydent Bronisław Komorowski, który jeszcze w maju, występując w roli p. o. prezydenta, stwierdził, że niszczejące na lotnisku szczątki nie są wielkim problemem. Wskazywał też, że śledztwo przebiega poprawnie.

Obie te wypowiedzi były zapewne efektem starannie przygotowanej propagandowej strategii. Zgodnie z nią miało powstać wrażenie, że to Tuskowi i PO Polacy zawdzięczają nowe, wreszcie dobre relacje z Rosją. Głosy, które do tego nie pasowały, tłumiono. I zapewne ta strategia okazałaby się nad wyraz skuteczna, gdyby właśnie nie wrak. Albo, ściślej mówiąc, gdyby nie to, że za jego pomocą swoją grę podjęli Rosjanie. – To budzi obawy i niepokój prokuratury. (...) Mam nadzieję, że tego rodzaju brak zabezpieczenia, wpływ czasu, czynników korodujących i innych powodujących możliwości zniekształceń nie odbiją się na wynikach badań tego samolotu, ale lepiej by było, żeby on był zabezpieczony – tyle Andrzej Seremet, komentując w środę informacje o niszczejącym samolocie. Osobliwa wypowiedź. Prokurator generalny – widząc, jak każdego dnia znika najważniejszy dowód rzeczowy... wyraża nadzieję, że nie będzie to miało znaczenia.

Podobnie groźne pomruki wydaje minister obrony Bogdan Klich. – Piłka jest po stronie rosyjskiej, to strona rosyjska musi stanąć na wysokości zadania i zabezpieczyć ten wrak – zagrzmiał. Tak, po tych słowach ministra Rosjanie naprawdę się wystraszą i zrobią, co do nich należy.A na poważnie? Na poważnie w szybkie zabezpieczenie nie wierzę. Wrak będzie się rozpadał, a Rosjanie będą rozkładać ręce. Po co się spieszyć? Zauważyli przecież, do jakiego stopnia polski rząd i premier stali się zakładnikami własnej strategii. Wiedzą, że Tusk nie może wystąpić ostro, bo wtedy dotychczasowa propaganda, zgodnie z którą doprowadził do zbliżenia z Rosją, straciłaby rację bytu. Dlatego zamiast gwałtownie protestować i poprosić choćby o pomoc Unię, premier musi znosić kolejne upokorzenia. Wreszcie widać, kto tu jest górą.