Piotr Semka komentuje wydarzenia tygodnia

Zwolennicy PO oraz publicystyczni kibice tej partii są rozdarci w kwestii secesjonistów z PiS.

Publikacja: 19.11.2010 18:55

Piotr semka

Piotr semka

Foto: Rzeczpospolita, Piotr Semka sem Piotr Semka

Jedni – jak Mirosław Czech – chwalą śmiałków za to, że boleśnie ugodzili w swoją partię. Inni – jak Waldemar Kuczyński – pryncypialnie przypominają: pisowiec zostanie pisowcem. Z kolei Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej” głosi, że nowa grupa powstała na kłamstwie – bo kampania Jarosława Kaczyńskiego z tego lata była zakłamana. Do ataku ruszają już parlamentarzyści Platformy na czele z Andrzejem Halickim, którzy obwiniają nową grupę za wszystkie możliwe grzechy w wojnie polsko-polskiej z ostatnich pięciu lat. Na tym tle jako liberalny dobroduszny wujek jawi się Paweł Zaleski – też notabene ekspisowiec, który radzi, by nowa grupa pozbyła się duetu Bielan – Kamiński. Co ciekawe, Zaleski, który uczestniczył w kampanii PiS w 2005 roku, teraz oskarża dwóch spin doktorów, że to oni właśnie wówczas rozpętali wojnę polsko-polską. No cóż, nie pamiętam, by w tamtej walce po drugiej stronie byli tylko wyłącznie następcy Mahatmy Gandhiego, którzy nadstawiali drugi policzek.

To wszystko pokazuje, jak niełatwy los czeka ekipę Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Już teraz ciąży na nich klątwa Jarosława Kaczyńskiego i niechęć niedawnych kolegów z PiS. Media głaskały ich po główkach, póki nawalali w nielubianego Kaczora, ale ta łaska szybko może się skończyć. A Platforma zadecydowała już, że będzie walić w nich ogniem zaporowym. Albo będą politycznymi eunuchami kajającymi się wiecznie za poprzednie PiS-owskie grzechy, albo PO będzie głosić, że zachowując choć połowę swoich poprzednich poglądów, wprowadzili wszystkich w błąd, głosząc, że chcą pojednania. Bo według tej logiki platformersów jedynym pojednaniem jest przyłączenie się do ich partii albo wycofanie się z polityki. Każdy, kto mówi inaczej, chce dalszego trwania wojny polsko-polskiej. Wojny, która jak wiadomo, może zakończyć się jedynie absolutną hegemonią Donalda Tuska.

A przy okazji uświadomiłem sobie, że gdyby zdarzył się cud i Jarosław Kaczyński kontynuowałby także po kampanii prezydenckiej swój pojednawczy język – użyto by przeciwko niemu dokładnie tej samej taktyki. Albo by wymagano, aby pokajał się „do parteru” za wszystkie polityczne grzechy, albo z triumfem ogłoszono by, że nadal jest toksyczny i oszukuje, głosząc chęć przemiany. Tak można by przeczołgać nawet św. Franciszka.

Groteskowe wrażenie robi jeden wielki krzyk oburzenia polskiej lewicy – od SLD po Macieja Gdulę z Krytyki Politycznej – którzy się oburzają, że wyjazd Antoniego Macierewicza i Anny Fotygi za ocean to działanie narażające prestiż polskiego państwa. Mówią to ci sami, którzy popierają blokowanie legalnej demonstracji narodowców 11 listopada, którzy przy byle sporze z państwem polskim odwołują się do Trybunału w Strasburgu. Ci sami, którym nie drgnęła powieka, aby popierać Bronisława Geremka odmawiającego zlustrowania się w Parlamencie Europejskim – choć państwo polskie legalnie wymagało od niego wypełnienia lustracyjnej deklaracji.

Platforma bierze duże miasta – głosi „Gazeta Wyborcza”. Tuż obok wyliczenie faworytów z polskich metropolii. Czytam i oczom nie wierzę. W wyliczeniu „GW” dostrzegam Warszawę, gdzie liderem jest Hanna Gronkiewicz-Waltz z PO, Gdańsk – gdzie lideruje platformers Paweł Adamowicz, i wreszcie Łódź – gdzie w sondażach dominuje Hanna Zdanowska z PO. Ale już w Bydgoszczy, Katowicach, Krakowie, Poznaniu, Sopocie, Szczecinie i Wrocławiu liderami sondaży są kandydaci niezależni. Dlaczego więc tytuł nie brzmi – „Niezależni biorą wielkie miasta”, skoro Platforma ma tylko trzy pewne wygrane?

Adam Michnik, demonstrując swoją oszałamiającą łaskawość, deklaruje, że gdyby wskutek jakichś splotów okoliczności „Rzeczpospolita” zmieniła właściciela, to będzie dla Pawła Lisickiego miejsce w jego dzienniku. Wspaniałomyślna idea. A może Adam Michnik zacząłby zadawać pytanie ministrowi Gradowi, dlaczego niemal nie ukrywa, że chce odwołać szefa „Rzepy”, bo mu się nie podoba, co gazeta pisze.

Jedni – jak Mirosław Czech – chwalą śmiałków za to, że boleśnie ugodzili w swoją partię. Inni – jak Waldemar Kuczyński – pryncypialnie przypominają: pisowiec zostanie pisowcem. Z kolei Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej” głosi, że nowa grupa powstała na kłamstwie – bo kampania Jarosława Kaczyńskiego z tego lata była zakłamana. Do ataku ruszają już parlamentarzyści Platformy na czele z Andrzejem Halickim, którzy obwiniają nową grupę za wszystkie możliwe grzechy w wojnie polsko-polskiej z ostatnich pięciu lat. Na tym tle jako liberalny dobroduszny wujek jawi się Paweł Zaleski – też notabene ekspisowiec, który radzi, by nowa grupa pozbyła się duetu Bielan – Kamiński. Co ciekawe, Zaleski, który uczestniczył w kampanii PiS w 2005 roku, teraz oskarża dwóch spin doktorów, że to oni właśnie wówczas rozpętali wojnę polsko-polską. No cóż, nie pamiętam, by w tamtej walce po drugiej stronie byli tylko wyłącznie następcy Mahatmy Gandhiego, którzy nadstawiali drugi policzek.

Plus Minus
„Posłuchaj Plus Minus". Jędrzej Bielecki: Jak Donald Trump zmieni Europę.
Plus Minus
„Kubi”: Samuraje, których nie chcielibyście poznać
Plus Minus
„Szabla”: Psy i Pitbulle z Belgradu
Plus Minus
„Miasto skazane i inne utwory”: Skażeni złem
Plus Minus
„Sniper Elite: Resistance”: Strzelec we francuskiej winnicy