Szopka noworoczna autorstwa Krzysztofa Feusette'a?

Krzysztof Feusette w konwencji satyrycznej szopki noworocznej przedstawia polityków i wydarzenia polityczne roku 2010?

Publikacja: 31.12.2010 00:01

Szopka noworoczna autorstwa Krzysztofa Feusette'a?

Foto: Rzeczpospolita, Andrzej Krauze And Andrzej Krauze

[srodtytul]Lasek brzozowy[/srodtytul]

[i]Dziewczynka w biało-czerwonym ubranku biegnie między drzewami, zadzierając głowę do góry. [/i]

Dziewczynka: – Panie pilocie, dziura w samolocie! Panie pilocie, dziura w samolocie... [i](nagle potyka się o konar i leci na twarz)[/i]. O, ja cię smolę. Matka mnie zabije [i](podnosi się szybko, wyciera chusteczką krew cieknącą z nosa)[/i]

Matka: – Co się stało?

Dziewczynka: – Samolot... [i](pokazuje palcem dym na horyzoncie)[/i]

[srodtytul]Smoleńsk, miejsce katastrofy[/srodtytul]

[i]Władimir I Groźny przytula Don Alta.[/i]

Władimir I Groźny: – I mów mi normalnie, Włodek.

Don Alt: – Dziękuję za wszystko.

Władimir I Groźny: – Tu masz mój adres e-mailowy, jakbyś potrzebował jakichś informacji.

Don Alt [i](czyta)[/i]: – Grozny, małpa, wikiliks, kom. Bardzo ładny.

Władimir I Groźny: – Tak dla jaj. Wiesz, Grozny to stolica Czeczenii, więc pomyślałem, że im wytnę taki numer.

Don Alt: – A ten wikiliks to co?

Władimir I Groźny: – Takie rosyjskie gugle. Pracujemy nad tym dopiero. Ale promocja będzie głośna.

Don Alt: – Jeszcze chciałem się zapytać, panie premierze, to znaczy Włodek, jak to jest w takim przypadku – kto prowadzi śledztwo?

Władimir I Groźny: – Amerykanie chyba... [i](śmieje się)[/i]. Żartowałem przecież. Spokojnie, mamy u siebie taką fajną babkę od katastrof. Jak coś spadnie, to do niej można jak w dym.

Don Alt: – Aha. No, to mnie uspokoiłeś. Całe szczęście, że nie spadli w Korei Północnej, bo bym się tam z nikim nie dogadał...

Władimir I Groźny [i](klepie go w ramię)[/i]: – Widzisz, przyjacielu, to się nazywa szczęście w nieszczęściu.

[srodtytul]Kawiarnia sejmowa[/srodtytul]

[i]Przy stoliku siedzą naprzeciwko siebie Dżoana Luzik-Medialska i Prezosław Kaczor. [/i]

Dżoana Luzik [i](śpiewa na melodię piosenki „Wymyśliłam cię” Ireny Jarockiej)[/i]: – Wymyśliłam cię nocą, przy blasku świec. Nauczyłam cię grzecznie odzywać się. Wystarczyła mi chwila niewielka...

Prezosław Kaczor [i](śpiewa na znaną rosyjską melodię)[/i]: – Zawsze niech będzie słońce, zawsze niech będzie niebo, zawsze niech będzie mama, zawsze niech będę ja... Kocham Rosjan, kocham Bronia. Wszystkich kocham! Pani mi coś dosypała do kawusi, nieładnie... [i](grozi jej palcem dla żartu)[/i].

[srodtytul]W dalszym ciągu kawiarnia sejmowa[/srodtytul]

[i]Stolik w drugim końcu sali. Obok siebie siedzą z lornetkami Don Alt i Hrabia Broniu. Podglądają Prezosława i Dżoanę.[/i]

Don Alt: – Broniu, widzisz? Ty się musisz rozluźnić, bo smędzisz na tych wałach jak jakiś niedorobiony historyk. Albo kapral. A ty w czasie powodzi masz być jak pułkownik!

Hrabia Broniu: – Jak „Przesłuchanie” Bugajskiego?

Don Alt: - Nie półkownik, tylko pułkownik. Wyluzowany, ale poważny, z wąsem, ale bez brody, w gumiakach, ale bez parasola, rozumiesz? [i] (do kawiarni wchodzi Nabieralski)[/i]

Nabieralski: – Chcecie jabłko?

Don Alt: – Spadaj

Hrabia Broniu: – Spadka

Don Alt: – Co znaczy „spadka”?

Hrabia Broniu: – No, chciałem, żeby było luźniej...

Don Alt [i](śpiewa na melodię „Kochać” Piotra Szczepanika)[/i]: – Rządzić, jak to łatwo powiedzieć. Rządzić, tylko to, więcej nic [i](chwyta w ramiona przechodzącego obok Sławnego Sławka)[/i] Nagle świat się mieści w moich oczach...

Ludzie Don Alta [i](powstają z krzeseł i śpiewają na melodię piosenki „Iść w stronę słońca” 2+1, tańcząc przy tym krokiem księżycowym Michaela Jacksona)[/i]: – Iść, ciągle iść w stronę Peru. W stronę Peru aż po cierpliwości kres. Iść, ciągle iść tak bez celu...

[srodtytul]Pałac Prezydencki[/srodtytul]

Posłańcy Adama Naczelnego-Wieszcza: – Panie prezydencie...

Hrabia Broniu: – Tak, słucham?

Posłańcy: - Panie prezydencie...

Hrabia Broniu: – No, słucham...

Posłańcy: – Ale pan przerywa...

Hrabia Broniu: – Po to tu jestem. Zgoda buduje, jak już powiedziałem...

Posłańcy: – To nie to pytanie...

Hrabia Broniu: – Aha. To przepraszam. Ja was mogę przeprosić, mnie to nic kosztuje.

Posłańcy: – Kiedy pan zamierza sprzątnąć krzyż spod pałacu?

Hrabia Broniu: – To on jeszcze tam stoi? [i](odchyla firankę)[/i] Rzeczywiście, ale numer. Nie może tak być, że coś mnie zasłania. Moje przesłanie jest takie, żeby mnie nie przesłaniano.

Posłańcy: – Jak pan to zrobi?

Hrabia Broniu [i](śpiewa na melodię piosenki „Cichosza” Grzegorza Turnaua)[/i]: - Po cichu, po wielkiemu cichu, idu sobie, idu, i patrzu, i widzu. Na Krakowskim krzyż stoi, na Krakowskim są tłumy, nic dobrego nie wyjdzie dla nas z tej zadumy. Tu znicz stoi, tam wieniec, tu obrońcy, tam harcerz, czas zakończyć żałobę, bo przytnie nam palce. Hej!

[srodtytul]Krakowskie Przedmieście[/srodtytul]

Prezosław Kaczor z megafonem [i](śpiewa na melodię piosenki „Biały krzyż” Czerwonych Gitar)[/i]: – Na Krakowskim wielki krzyż nie pamięta już, kto stawiał go. Bo kłuł w oczy tak jak dym niepotrzebnych słów, co siały zło...

Obrońcy Krzyża [i](skandują)[/i]: - Pre-zo-sław! Pre-zo-sław! [i](śpiewają chórem na melodię piosenki „A wszystko to...” grupy Ich Troje)[/i]. A wszystko to, bo ciebie kocham. I nie wiem, jak bez ciebie mógłbym żyć. Chodź, pokażę ci, czym moja miłość jest. Dla ciebie obronię krzyż. A wszystko to, bo ciebie kocham...

Bojówki Palikmiota [i](skandują)[/i]: – Zabrać babciom dowody, wrzucić babcie do wody, dziada strzelić z półobrotu, to nie będzie z nim kłopotu. Krzyż to tylko deski dwie, krzyż to obciach, krzyż to wieś. Chwała ci przyjazne państwo, Kościół to największe draństwo, jeśli krzyż, to z puszek Lecha. Lech jest zimny, bo miał pecha!

[srodtytul]Studio telewizyjne[/srodtytul]

Niesioł: – Nie rozumiem Palikmiota. Tak pięknie mu szło w charakterze wideł do rozrzucania nawozu, a teraz chce iść swoją drogą? To koniec słynnego szambiarza. Żałuję, bardzo odpowiadał mi jego zapach.

Ekspert na Telefon: – Myli się...

Prowadząca 24: – Kto się mył?

Ekspert na Zawołanie: – Pan Niesioł się myli. Palikmiot jeszcze wypłynie, to jest kwestia dni lub tygodni. On ma szansę na kilkaset procent poparcia. Zwróćmy...

Niesioł: – Pan pierwszy, ja już zwracałem...

Ekspert na Zawołanie: – Zwróćmy uwagę, że to jest wspaniały, mądry, wszechstronnie wykształcony młody człowiek, przed którym otwierają się cudowne perspektywy.

Niesioł: – Niech pan przestanie bzdury gadać. Nic się nie otwiera poza nożem w kieszeni.

Prowadząca 24: – Cieszę się, że widzę pana w dobrej formie, ale od Palikmiota będzie się pan musiał chwilowo odpiórkować, bo my go tutaj na przykład lubimy.

[srodtytul]Dom Don Alta[/srodtytul]

[i]Don Alt, jego żona i córka siedzą przed telewizorem.[/i]

Don Alt [i](w stronę telewizora, w którym Palikmiot rozmawia z Niką Lejnik)[/i]: – Nie stój chłopie w przeciągu! Gardło mnie boli przez ciebie! [i](dzwonek do drzwi, żona idzie otworzyć, słychać głos Sławnego Sławka)[/i]

Sławny Sławek: – Dzień dobry, czy Doniu będzie mógł wyjść na boisko?

Żona: – A lekcje odrobione?

Sławny Sławek: – Tak, psze pani, Merkel nic nie zadała, a z ruskiego mamy teraz luzy.

Żona: – No, dobrze. Tylko nie pozwól go faulować, bo nie będę prała tych dresów co chwilę. To już nie te czasy Sławku, kiedy graliście sobie półprywatnie. Dzisiaj cała Polska na was patrzy. A może moglibyście zaistnieć na Euro 2012 u Smudy? Przecież wiesz, że on Bronia poparł.

Sławny Sławek: – Kurde, to by było coś. Mazurek Dąbrowskiego, a my z Doniem na bramce...

Żona: – We dwóch?

Nowak: – A co, kto nam zabroni? [srodtytul]Sejm[/srodtytul]

[i]Prezosław Kaczor na mównicy sejmowej. Za jego plecami, na fotelu marszałka Sejmu siedzi Niesioł, pokazując bez przerwy, że Kaczor ma nierówno pod sufitem. [/i]

Prezosław Kaczor: – Trzeba sobie powiedzieć jasno. Powiedzieć jasno, że to, co się dzieje w naszym państwie, woła o pomstę do nieba. Woła o pomstę do nieba także to, co dzieje się gdzie indziej. Gdzie indziej, czyli w Rosji i w Niemczech. W Rosji i w Niemczech, które wiedzą, że używanie kondominium prowadzi do spadku przyrostu naturalnego [i](owacje z sektora PiS, gwizdy z sektora PO, śmiech z sektora SLD, chrapanie z sektora PSL)[/i]. Jeśli mogę coś dodać do tej oczywistej oczywistości zawartej w mojej własnej wypowiedzi, to tylko tyle, że Hrabia Broniu jest gigantycznym nieporozumieniem, albowiem, albowiem... To znaczy: albo wiem, co mówię, albo wiem, co śpiewam [i](śpiewa w stronę Don Alta na melodię piosenki „Tych lat nie odda nikt” Ireny Santor)[/i]. Tych lat nie odda nikt, tych lat nie odda nikt, gdy swoją drogą ja chodziłem, swoją drogą ty. Gdy słowa tłumił żal, gdy oczy ściemniał gniew, gdy drażnił historii dźwięk i nocnej zmiany bieg. Tych lat nie odda nikt, tych lat nie odda nikt...

[srodtytul]McDonalds w centrum stolicy[/srodtytul]

[i]Luzik-Medialska, Pancelsjusz i Palikmiot siedzą przy stoliku, pałaszując podwójne hamburgery. Cała rozmowa odbywa się „z pełnymi ustami”, więc słowa są początkowo niewyraźne.[/i]

Luzik-Medialska: – I co rdzisz, Janusz? Bdzie co z naszgo pomsłu?

Pancelsjusz: – A co ma ńbyć, jetśmy młodzi, poltycy z nas pełną gbą.

Palikmiot [i](wyciera majonez z warg rękawem marynarki)[/i]: – Dżoana, ja ci powiem tak. Ja ci to zaśpiewam [i](śpiewa z figlarnym uśmiechem, na melodię piosenki „Kombinuj dziewczyno” grupy Leszcze)[/i] Kombinuj dziewczyno, nim twe wdzięki przeminą. Uśmiechaj się zdrowo, jeśli chcesz mieć partię młodo.

Luzik-Medialska do Pancelsjusza: – Dzwoń do łysego, niech się umawia do Lejnikowej...

Pancelsjusz: – Do jakiego łysego?

Luzik-Medialska: – A ilu mamy łysych?

Pancelsjusz: – Dwóch.

Luzik-Medialska: – To dzwoń do nowszego. Niech wykabluje, że nie będzie kablować, i takie tam, sam wiesz.

Pancelsjusz: – Łysy zawini, a Kowala powieszą. Dobre. I na wybory im nogę podstawimy.

Palikmiot: – Ja widzę Dżoana, że ty się szybko uczysz. Może byśmy połączyli siły?

Luzik-Medialska: – Janusz, tego spotkania w ogóle nie było.

Palikmiot: – To się popatrz przez szybkę. Widzisz tam paparazziego?

Luzik-Medialska: – Nie widzę.

Palikmiot: – No widzisz, a on tam jest!

[srodtytul]Pałac Prezydencki. Posiedzenie Rady Niebezpieczeństwa Narodowego[/srodtytul]

Hrabia Broniu: – Szanowni państwo, tradycyjnie chciałbym zacząć swoje historyczne wystąpienie od drobnego żartu, który spotka ten sam los, co wszystkie moje poprzednie żarty, czyli wściekły atak środowisk, dla których wszystkie kobiety są piękne, nawet kaszaloty z Danii, he he. To był właśnie ten mój żarcik, a teraz trochę historii. Na czym żeśmy skończyli podczas ostatniego spotkania, aha, bitwa pod Chocimiem. No, więc bitwa pod Chocimiem...

Don Alt: – Broniu, daj spokój. Kotyliony już poklejone, mieliśmy gadać o ruskich.

Hrabia Broniu: – Tak, właśnie. Mam dla państwa małą niespodziankę [i](klaszcze trzy razy, ale nic się nie dzieje)[/i]. Klasnąłem [i](nadal nic)[/i]. Halo, klasnąłem! [i](wchodzi lokaj o twarzy Czesława Kiszczaka)[/i]

Lokaj: – Klasnął jaśnie pan trzy razy, a umawialiśmy się na dwa.

Hrabia Broniu: – Tak, właśnie. No, cóż, chyba nie mam dowcipu na tę okoliczność.

Lokaj: – Czy wnieść torta?

Hrabia Broniu: – Jak najbardziej.

Don Alt: – Broniu, co ty kombinujesz? Co ty chcesz świętować?

Hrabia Broniu: – Donku, będziesz mile zaskoczony, jak zobaczysz, kto od nas przyjął zaproszonko na naradkę! [i](wchodzą lokaje z wielkim tortem, stawiają go na środku stołu. Hrabia Broniu nachyla się nad tortem)[/i]

Hrabia Broniu: – Już...

[i](tort rozpada się na kawałki, brudząc wszystkich zebranych, którym ukazuje się unurzona w bitej śmietanie postać w ciemnych okularach, Lesiu Szorstki, Olo Kwach i Józiu Brzytwa zrywają się na równe nogi, salutując)[/i]

Lesiu: – Jenerale, witamy! Jak jenerałowi udało się zmylić ochronę?

Jenerał: – Lesiu, Józiu, Olku, jakże miło znowu widzieć was razem. Przybywam w roli eksperta.

Minister Sikora [i](do Hrabiego)[/i]: – Jak ta szuja tu wlazła? Niech się do mnie nie zbliża, ja jestem strefa zdekomunizowana!

Hrabia Broniu: – Spokojnie, Radziu, nie dostrzegasz historycznej szansy. Pan jenerał jest ekspertem w dziedzinie ruskich, które moja szanowna małżonka chciałaby zapodać na tegorocznej Wigilii dla ubogich polityków lewicy. Poniał?

Don Alt [i](rwąc włosy z głowy)[/i]: – Broniu, coś ty narobił?!

Hrabia Broniu: – Trzeba było kandydować. Teraz jest po ptakach i proszę mi się nie wtrącać w sprawy wagi państwowej, bo dziwnym trafem ja mam żyrandol, a ty masz ewentualnie latarkę. Dość wojny polsko-polskiej!

Jenerał: – Za moich czasów była wojna polsko-jaruzelska, ale też żeśmy wygrali.

Lechu Legenda: – Panie jenerale, panie jenerale, pan się nie rozpędza, bo panu sznurowadeł zabraknie. Nie chcem, ale muszem pana sprowadzić na ziemnię, bo pan się mija z prawdą.

Jenerał: – Witam szanownego elektryka. Niech będzie, ja się nie będę z prądem kopał, ale pan dobrze wie, że wystarczy jedno moje orędzie, a spadną aureole.

Hrabia Broniu: – Panie jenerale, szkoda czasu. Przejdźmy do ruskich. Więc moja małżonka, zwana przez przyjaciół Pierwszą Damą, uważa, że jak się nie poślini paluchów, to się ciasto rozklei...

Józiu Brzytwa: – Ja też się rozkleiłem... Nie mogę. Tyle się naczytałem, ale że pana jenerała na żywo w pałacu jeszcze zobaczę, to nie wierzyłem. A ty, Lesiu?

Lesiu: – A co ja zawsze mówię? Prawdziwego komunistę poznaje się po tym, gdzie kończy! Hrabio, pana zdrowie!

Hrabia Broniu: – Nie mogę teraz, bo muszę coś zapisać. Mąki pół szklanki, tak jest panie jenerale, a ile wody?

[srodtytul]Lotnisko Okęcie[/srodtytul]

Dymitr I Wielki: – Piękne lotnisko tu macie, towarzyszu.

Hrabia Broniu: – Jaki tam ze mnie towarzysz. Ja byłem internowany. Ale wybaczyłem, jakby co.

Dymitr I Wielki: – Wojtek was internował? Czytałem o tym w pamiętnikach Gorbaczowa.

Hrabia Broniu: – O mnie?!

Dymitr I Wielki: – A jak. I o waszej nagrodzie Nobla.

Hrabia Broniu: – O Nagrodzie Nobla? Dla mnie? W tym roku?

Dymitr I Wielki: – Nie w tym roku. Za komuny. Za waszą walkę.

Hrabia Broniu: – To przecież Lechu Legenda dostał...

Dymitr I Wielki: – A wy jak się nazywacie?

Hrabia Broniu: – Ja? Hrabia Broniu.

Dymitr I Wielki: – A ja czytałem, że to Lechu Legenda jest prezydentem. No, ale u nas książka musi przejść odpowiednie procedury, to musi potrwać. No, nic, prowadźcie do mauzoleum, żebyśmy to mieli, jak to się mówi, z bani.

Hrabia Broniu: – U nas nie ma mauzoleum!

Dymitr I Wielki: – Jak to: nie ma? To jak Lenina czcicie?

Hrabia Broniu: – No, właśnie, jakby tu... żeby nie urazić... W zasadzie chodzi o to, że nie czcimy...

Dymitr I Wielki: – Patrzcie towarzyszu, co się wyrabia. Dlaczegoście mnie nie uprzedzili? Prowadźcie w takim razie na Krakowskie Przedmieście. Krzyż chciałbym zobaczyć. Ten, co go w naszych telewizjach pokazywali.

Hrabia Broniu: – Nie ma krzyża. Przenieść kazałem. Nie wiedziałem, nie przypuszczałem...

Dymitr I Wielki: – Ta wizyta jest beznadziejnie przygotowana. Wódkę macie, czy też żeście ją przenieśli?

[srodtytul]Waszyngton, Biały Dom[/srodtytul]

Berek Obawa [i](kaleczy polski)[/i]: – Tso slyhadź?

Hrabia Broniu [i](kaleczy angielski)[/i]: – Olrajt, mister, olrajt.

Berek Obawa: – A tso u dżony?

Hrabia Broniu: – Jes, ofkors. Hał dujudu.

Berek Obawa: – A u dżeczi?

Hrabia Broniu: – Tarcza łi dont hew...

[i]Berek nie rozumie. Bronek pokazuje tarczę na migi.[/i]

Berek Obawa: – Dżimno czi?

Hrabia Broniu: – Nie, nie. Olrajt is okej.

Berek Obawa: – To czwetne.

Hrabia Broniu: – A czy... A czy is czens, żeby polisz pipoł nie mieć wiza?

Berek Obawa: – Modże ty kcialby cocz zjeżdż?

Hrabia Broniu: – Wiza, ju now...

Berek Obawa: – Biutiful halinka ty mnie przywieżdż.

Hrabia Broniu: – Chyba choinka?

Berek Obawa: – No to dżymajsie, i dżona ucałuj. Ja też ucałuje Miszelkę od ciebie. Gudbaj, maj friend.

[i]Berek wychodzi. Hrabia Broniu zostaje sam. Dziennikarze podbiegają z mikrofonami.[/i]

Hrabia Broniu: – Idę na urlop. Mam dosyć. Ale najpierw opowiem dowcip. Co to jest: trzeba się postarać, żeby urosło, ale gdy zacznie się kurczyć, nie można nic zaradzić.

[i]Nika Lejnik czerwieni się, wraz z nią pozostałe dziennikarki. Bronek podkręca wąsa i śmieje się rubasznie.[/i]

Hrabia Broniu: – To jest poparcie społeczne. Dobre, co? Bo zabawne.

Nika Lejnik: – A co pan na to, że w trumnie na Wawelu są nie- wiadomo czyje zwłoki?

Hrabia Broniu: – To się trzeba zapytać Lechosława Kaczora, bo za jego kadencji był ten pogrzeb. Ja za to nie odpowiadam.

Nika Lejnik: – Przecież on nie żyje.

Hrabia Broniu: – Jak to? A ja go widziałem wczoraj.

Nika Lejnik: – Może widział pan hrabia jego brata bliźniaka?

Hrabia Broniu: – Może. Ale umawialiśmy się, że dziś państwo będziecie pytać o pierogi Pierwszej Damy. Już odpowiadam. Ale może najpierw dowcip...

[i](Kurtyna)[/i]

Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku