Głos z Ameryki: Polsko, broń się sama

O potrzebie posiadania silne armii przekonuje Andrzej Talaga

Publikacja: 13.01.2012 19:00

Najdonioślejszym wydarzeniem geopolitycznym ostatnich dni nie było kolejne spotkanie Merkel z Sarkozym, ale ogłoszenie przez prezydenta Obamę nowej strategii wojskowej. Sprowadza się ona do dwóch punktów – cięć wydatków zbrojeniowych o pół biliona dolarów i przesunięcia sił na Pacyfik. Oba powinny być dla Polski dzwonem alarmowym, bo oznaczają osłabienie naszego bezpieczeństwa.

Do objęcia władzy – rządowej, a potem prezydenckiej – przez Platformę Obywatelską panował u nas szeroki konsensus w sprawach bezpieczeństwa. Jego gwarantem miało być NATO oraz szczególne relacje z Ameryką. Powszechna zgoda nie wynikała z wzajemnej miłości braci Polaków, ale z braku alternatywy. Założenie, choć słuszne, z biegiem czasu okazywało się coraz bardziej ułudne.

1

Dystans ekipy Platformy do USA i europeizacja polskiej polityki zagranicznej nie stanowią wolty strategicznej: wynikają z obserwacji rzeczywistości. Ameryka nie chciała uznać Polski za partnera na specjalnych zasadach, nie przyznała nam statusu Wielkiej Brytanii, Izraela, Japonii, Tajwanu czy choćby Turcji. Nie zasiedliśmy z USA przy geopolitycznym stole, byliśmy i jesteśmy jedynie jednym z dziesiątków pośledniejszych aliantów. W takiej sytuacji rozsądek podpowiada, by na pomoc Ameryki liczyć z umiarkowaną nadzieją.

 

Początkowo mieliśmy wielkie marzenia – dwustronny układ bezpieczeństwa, transfer sprzętu wojskowego (w tym antyrakiet Patriot), rozlokowanie w Polsce wojsk amerykańskich. Dostaliśmy dwie podstarzałe korwety, kupiliśmy za ciężkie pieniądze F-16, Ameryka podszkoliła naszych oficerów i siły specjalne, ostatnio na polskim niebie pojawiły się leciwe transportowe herculesy i na krótko zagościła bateria patriotów, ale bez głowic bojowych. To w zasadzie wszystko.

Sprawa nie jest jednak beznadziejna. Ciągle wszak obowiązuje artykuł 5. traktatu waszyngtońskiego nakazujący krajom członkowskim paktu udzielenie pomocy napadniętemu. Opracowano nawet dla Polski plany ewentualnościowe na wypadek wejścia wrogich wojsk, wiemy więc kto, w jakiej sile i kiedy przyjdzie nam z odsieczą. Tyle teorii, praktyka może być jednak inna. Podstawą sprawności bojowej NATO, także w Europie, są bowiem oddziały amerykańskie. Tymczasem nowa doktryna wojskowa zakłada ich ograniczenie na naszym kontynencie. Już teraz nie więcej niż dwie brygady sił lądowych wojsk USA są gotowe do natychmiastowej interwencji, wkrótce zabraknie także i tej siły.

2

Nie bez przyczyny sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych wezwał państwa europejskie, by zaprzestały cięcia budżetów zbrojeniowych i skoordynowały wysiłki obronne. Ameryka zwinie siły w Europie, ostatecznie pozostanie zapewne tylko parasol nuklearny i bazy lotnicze. Całą resztę Europejczycy, w tym Polacy, będą musieli wziąć na swoje barki.

Polska przeznacza na wojsko 1,95 proc. PKB. Dobrze, że w ramach oszczędności rząd pozostawił ten współczynnik w  spokoju. Ale to mało. Są wydatki, na których nie warto oszczędzać. W 2012 r. budżet MON będzie o 7 proc. wyższy niż w 2011 r. i wyniesie 29 mld zł, czyli jakieś 8 mld dolarów. Rosja, potencjalny przeciwnik Polski, wydała na armię ok. 52 mld dol., a jej budżet obronny to 4,3 proc. PKB.

NATO wymaga od swoich członków 2 proc. PKB jako minimum. Znacząco więcej  łoży tylko pięć państw członkowskich: USA, Turcja, Wielka Brytania, Francja i Grecja. Ciekawy jest ten ostatni przypadek: mimo widma bankructwa Ateny utrzymują wydatki zbrojeniowe na poziomie 3,2 proc. PKB i dokupują nowe uzbrojenie.

3

Kryzys kryzysem, ale państwo musi mieć z czego strzelać. Pieniądze można dodrukować, długi anulować, nieodpowiedzialne banki znacjonalizować albo dla odmiany sprywatyzować. Armat, okrętów i samolotów nic nie zastąpi. Amerykanie tną wydatki i przegrupowują się na Pacyfiku, bo wyczuwają zagrożenie nadciągające z Chin. Europa pozostanie sama ze swoimi niedoinwestowanymi brygadami.

Polska powinna pomyśleć nie tyle o armii, która będzie musiała wytrzymać w polu tydzień lub dwa, zanim nadejdzie pomoc, ile o takiej, która zostanie wyposażona i wyekwipowana na ewentualność, iż odsiecz nie nadejdzie nigdy. A taki rynsztunek kosztuje więcej niż 1,95 proc. PKB.

Najdonioślejszym wydarzeniem geopolitycznym ostatnich dni nie było kolejne spotkanie Merkel z Sarkozym, ale ogłoszenie przez prezydenta Obamę nowej strategii wojskowej. Sprowadza się ona do dwóch punktów – cięć wydatków zbrojeniowych o pół biliona dolarów i przesunięcia sił na Pacyfik. Oba powinny być dla Polski dzwonem alarmowym, bo oznaczają osłabienie naszego bezpieczeństwa.

Do objęcia władzy – rządowej, a potem prezydenckiej – przez Platformę Obywatelską panował u nas szeroki konsensus w sprawach bezpieczeństwa. Jego gwarantem miało być NATO oraz szczególne relacje z Ameryką. Powszechna zgoda nie wynikała z wzajemnej miłości braci Polaków, ale z braku alternatywy. Założenie, choć słuszne, z biegiem czasu okazywało się coraz bardziej ułudne.

Pozostało 82% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy