Reklama
Rozwiń

Obok Julii

Tylko temu, kto stoi po stronie miecza, sprzyjają inne strony. Może się wybrać w nie na wycieczkę, ale wycieczka ma to do siebie, że się z niej wraca. Dżentelmen zawsze wraca na stronę miecza, bo tylko ona daje mu wybór – fragment powieści, która ukaże się drukiem 3 kwietnia

Publikacja: 30.03.2013 00:01

Obok Julii

Foto: Plus Minus

Red

Pod tym względem różniłem się od rówieśników. Od najwcześniejszego dzieciństwa zamieszany byłem w starość.

Chylące się ku ziemi ciała, powolniejący krok, niedokończone gesty, załzawione oczy i bezradniejące twarze, stan zagubienia w oswojonej przecież przestrzeni, niechęć do wymiany najpierw zdań, a potem myśli, zgoda na wszelką abdykację, kruchość zdychającego ptaka, który potrzepocze się nam w rękach i rozpadnie, to była norma, nie ewenement.

Nagłą śmierć, przerażającą w swej nieodwracalności, nobilituje zawsze jakaś legenda. W powolnym upadku ciała i proporcjonalnym do niego zmierzchu ducha nie dostrzegałem nawet strzępu nadziei.

Gdy skarżyłem się na starość, bezprzykładnie dzielną, lecz jednak starość, dwóch najbliższych mi kobiet, słyszałem w odpowiedzi: cóż, takie są prawa natury.

Zanurzony w naturze jak nikt, kogo znałem, i pokumany z nią na własnych warunkach, wygrażałem jej nie tylko w imieniu mej ciotki i babki, lecz i własnym.

To, że biorąc z materii piękno, musiałem jednocześnie przyjąć jej grozę w postaci zmierzchu, rozpadu, smrodu, szczyn, gówien i tego, co ona tam jeszcze ma dla nas w zanadrzu, rodziło we mnie, zaledwie dwudziestoletnim, głęboki sprzeciw.

Materia miała mi służyć, nie przerażać. Z wszystkimi wdziękami, urodą, obietnicami zbyt była prostacka, by cokolwiek przesądzać. A jednak przesądzała, i to nie na żarty.

Starość dwóch najbliższych mi kobiet, z których jedna umierała na raka jelit, irytowała mnie z powodu pokory, z jaką znosiły swój stan. W końcu bunt, jaki wobec praw życia podnosiłem, był, póki co, w ich imieniu. Ale też wiedziałem, że moja niezgoda zwekslowała mnie na wygodną pozycję obserwatora, by nie rzec, recenzenta obydwu starości.

Byłem, nie ma co ukrywać, z racji wrodzonego tchórzostwa obok śmiertelnego cierpienia malowniczej postaci, jaką była siostra mego nieżyjącego od kilku lat dziadka, i obok heroicznych starań mojej babki, by to cierpienie stępić cierpliwością i oddaniem.

Kończąca swój bieg w wieku lat osiemdziesięciu trzech ciotka była legendą kilku familii, które się na mnie złożyły. Żywiołowa, niezmordowana w korzystaniu z uroków życia, dzięki trzem coraz praktyczniejszym małżeństwom coraz zamożniejsza, bezdzietna z wyboru, szalona, lecz nietracąca siebie nigdy z pola widzenia, przyciągająca mężczyzn niczym magnes i nieodmawiająca ich sobie, była jednocześnie depozytariuszką urody, zdrowia, seksapilu i dystynkcji rodziny Ruczajów.

Pod tym względem zawiodłem ją na całej linii. Nie pogodziła się nigdy z moją pospolitością i to, co budziło podziw okolicznych dziewcząt, młodych kobiet, kobiet w ogóle, i zazdrość rówieśników, ją obrażało. Jej niechęć była w proporcji do nadziei, jakie wiązała z mym przyjściem na świat w dwa miesiące po żołnierskiej śmierci mego ojca, którego najzupełniej słusznie adorowała. Powiedzieć, że nie byłem w jej typie, to banał. Kompromitowałem rodzinę w tym co najważniejsze.

Pozostało jeszcze 87% artykułu

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Teorie spiskowe Grzegorza Brauna. Z jego słów wypływa rosyjska terminologia
Plus Minus
Ukraińskie służby okazały się tak skuteczne jak Mosad
Plus Minus
Popatrzmy jak ktoś gra. Poznajmy nową generację celebrytów
Plus Minus
Chaos we Francji rozleje się na Europę
Plus Minus
Tomasz Terlikowski: Polski Kościół włączył „całą wstecz”. A słowa papieża są jasne