Chleba! Zamiast igrzysk

Zamieszki wybuchają w mieście każdego dnia, ?kiedy na stadionie odbywa się mecz. Podczas spotkań fazy grupowej mundialu zniszczono kilkanaście sklepów, ?w tym ekskluzywny salon Mercedesa.

Publikacja: 28.06.2014 02:00

Popularność Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej w Rio de Janeiro zdaje się słabnąć

Popularność Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej w Rio de Janeiro zdaje się słabnąć

Foto: AFP

Michał Kołodziejczyk z Sao Paulo

Dzielnica Vila Madalena wygląda trochę jak warszawska stara Praga. Nie ma tu wielkich bloków, zaniedbane budynki przerobiono na bary i restauracje. W piątek i sobotę przyjeżdżają tu wszyscy ci, którzy nie chcą iść spać. Nie ma tu dyskotek, przychodzą młodzi ludzie, artyści, muzycy, kupują kilka butelek piwa w wiaderku z lodem, stają na ulicy i rozmawiają. W czasie mundialu policja zamyka ruch, ale robi to ze względu na przyjezdnych, bo kiedy światowy futbol nie gości w Brazylii, trzeba się zmieścić na chodnikach.

W czasie mundialu w barach Vila Madalena równie często jak o meczach rozmawia się o planowanych protestach. To dobre miejsce, goście są tu mile widziani, ale hasło „Fuck FIFA" i tłumaczenie, dlaczego pieniądze wydane na przygotowania do turnieju to kasa wyrzucona w błoto, są tu powszechne. Okoliczne mury jeszcze tydzień przed turniejem ozdabiały graffiti i plakaty obrażające Międzynarodową Federację Piłki Nożnej. Zniknęły w nocy, kilkanaście godzin przed pierwszym gwizdkiem.

Brazylia przyjęła kibiców z całego świata z dumą, ludzie są pomocni na każdym kroku, nie mają nic przeciwko piłce i reprezentacji Brazylii. Ale z przyjemnością tłumaczą, co musiało się wydarzyć w tym kraju, żeby mistrzostwa przebiegły zgodnie z oczekiwaniami FIFA.

Inaczej niż w Niemczech

W 2007 roku, kiedy Brazylia otrzymała prawo organizacji mundialu, na ulicach zapanowała euforia. 84 procent Brazylijczyków widziało w futbolu szansę na przyspieszenie rozwoju kraju. Brazylia, chcąc się wywiązać ze zobowiązań, musiała zainwestować – ale wszyscy liczyli na to, że będzie dodatkowa praca, dodatkowe zlecenia, że rząd znajdzie na to wszystko dodatkowe pieniądze. Potem zaczął się światowy kryzys, problemy urosły. Jednak pieniądze się znalazły. Nie z dodatkowego źródła, ale z i tak okrojonego budżetu.

To nie przypadek, że prezydent kraju Dilma Rousseff zdecydowała się nie uczestniczyć w ceremonii otwarcia mistrzostw. Siedem lat, jakie minęły od przyznania organizacji mistrzostw Brazylii do rozpoczęcia mundialu, to lawina protestów i demonstracji. Kilka lat temu silny gospodarczo kraj chwalił się tym, że udało mu się wyciągnąć 40 milionów ludzi z biedy do klasy średniej, teraz statystyki są gorsze, bogacą się bogaci, a 18 procent obywateli ciągle żyje w nędzy.

Audyt wykazał, że


w Brasilii firmie transportowej za usługę wartą 5 tysięcy dolarów przekazano półtora miliona

Pomysłu z wybudowaniem 12 stadionów nikt nie zrozumiał. Rząd tłumaczył to chęcią pobudzenia ekonomicznego wszystkich regionów, opozycjoniści alarmowali – partie w kraju finansują korporacje budowlane. Pytali, dlaczego koszt budowy obiektów, które w większości po mundialu staną się „białymi słoniami", jest ponad dwa razy wyższy niż cena wybudowania pięknych stadionów na turniej przed czterema laty w RPA?

Pierwotnie mówiono o miliardzie dolarów, które trzeba wydać na nowe obiekty. Po latach okazało się, że rząd przeznaczył na ten cel blisko cztery razy więcej. Media podają, że Brazylijczycy protestują przeciwko organizacji mundialu, ale tak naprawdę nie podoba im się to, jak wiele ciemnych interesów załatwiono przy okazji. Stadion w stolicy – Brasilii – kosztował ponad 900 milionów dolarów, jest drugim – po londyńskim Wembley – najdroższym tego typu obiektem na świecie, co nie świadczy o jego ekskluzywności, ale o niegospodarności. Przeprowadzono wiele audytów, ten w Brasilii wykazał na przykład, że firmie transportowej za usługę wartą 5 tysięcy dolarów przekazano półtora miliona.

Organizatorzy zdecydowali się przeprowadzić turniej w aż 12 miastach, chociaż do niektórych – jak choćby Manaus – z Sao Paulo leci się ponad cztery godziny i trzeba zmieniać strefę czasową. Piłkarze narzekają także na zmiany temperatury. W Brazylii zaczęła się właśnie zima, w Kurytybie nocą temperatura spada do 5 stopni powyżej zera, na północy kraju jest o 20 stopni więcej. Są reprezentacje, które w poniedziałek grają w upale, a w czwartek w zimnie. Ale na to zawodnicy nie powinni narzekać, bo cztery lata temu w RPA było podobnie. Wystarczy zrozumieć, że nie cały świat wygląda tak jak Niemcy w 2006 roku – w trakcie ostatniego mundialu, którego organizacja i przebieg nie budziły żadnych obaw.

Prowizorka ?pod beżową płachtą

Rząd tłumaczył, że mundial jest szansą przede wszystkim na inwestycje transportowe. Miały powstać nowe lotniska, autostrady czy lekka kolej, ale niewiele udało się z tych planów zrealizować. Prace budowlane były szansą na zmniejszenie bezrobocia, jednak pieniądze od państwa wyciągnęły wielkie firmy, które miały inny pomysł na ich zagospodarowanie niż rozdzielenie pomiędzy pracowników.

Dla kibiców brak kolei to spore utrudnienie, na autostradzie z Rio de Janeiro do Sao Paulo można utknąć w gigantycznym korku; wydaje się, że każdy Brazylijczyk ma przynajmniej dwa samochody, i do tego używa obu naraz. Do Manaus w rozsądnym czasie nie da się dotrzeć inaczej niż samolotem, co wykorzystały linie lotnicze, windując ceny biletów w dniach, kiedy w Amazonii odbywały się mecze. Kibice w Brazylii będą bawić jednak tylko miesiąc, mieszkańcy liczyli na to, że mundial zostawi po sobie korzyści na następne dekady.

FIFA groziła palcem podczas przygotowań, do Brazylii przylatywał prezydent federacji Sepp Blatter, który niepokoił się tempem prac. Na budowach ginęli ludzie, a każda śmierć wyprowadzała protestujących na ulice. W listopadzie ubiegłego roku dwóch robotników zginęło w Sao Paulo, gdy na placu budowy stadionu Itaquera przewrócił się dźwig.

Po początkowych opóźnieniach starano się nadrobić stracony czas, nikt nie przejmował się tym, jak trwałe będą to budowle. Brazylijski rząd nie chciał dopuścić do kompromitacji, więc płacił więcej, a często dwa razy za te same elementy, które wcześniej zostały błędnie skonstruowane.

Cztery z 12 stadionów nie przeszły testów FIFA, która zobowiązuje gospodarzy do przeprowadzenia kilku meczów na danym obiekcie, zanim zacznie się turniej. W Brazylii zabrakło na to czasu, jednak światowa federacja, przyparta do muru, wyraziła zgodę na przeprowadzenie mistrzostw.

Stadiony, delikatnie mówiąc, nie zachwycają. Prace przy Itaquerze trwały jeszcze dwa dni przed mundialem, wtedy nie było nawet pozwolenia na zorganizowanie imprezy masowej od straży pożarnej. Obiekt ma dwie trybuny, które po mistrzostwach zostaną zdemontowane; teraz wyglądają jak postawione naprędce rusztowania z metalowych rurek. Całość przykryta jest beżową płachtą, tak by choć trochę ukryć prowizorkę. Pojemność stadionu kilka dni przed inauguracją zmniejszono o 6 tysięcy miejsc – ze względów bezpieczeństwa.

Stadion w Recife wygląda, jakby beton zaczął już gnić, podobno za szybko był wylewany. W Sao Paulo nieotynkowane ściany zasłonięte są deskami, z wind dopiero co zerwano ochronną folię. W Salvadorze nie ma wystarczającej liczby toalet – stoją przenośne kontenery; stadion w Kurytybie, wciśnięty między bloki, malowany był chyba tuż przed mistrzostwami, bo wszędzie czuć zapach farby.

Z faweli pod namioty

Tyle że w Brazylii nikomu to nie przeszkadza, wszystkie niedoróbki nadrabiane są uśmiechem. O sens budowania wielkich stadionów w Manaus czy Cuiabie teraz nikt nie pyta. W środku dżungli amazońskiej działają dwa duże piłkarskie kluby – ale grają w brazylijskiej Serie D i na ich mecze przychodzi najwyżej tysiąc osób.

W Brasilii frekwencja jest jeszcze niższa. Na stadionach planowane są koncerty, spektakle, ale przecież wiemy z polskich przykładów, że wcale nie jest to takie łatwe, jak się wydaje. Eksperci są pewni, że przynajmniej cztery obiekty bardzo szybko zbankrutują.

W protestach przez ostatni rok wzięły udział miliony ludzi. Szacuje się, że rząd, przygotowując teren pod stadiony i  miejsca związane z mistrzostwami świata, pozbawił mieszkań 150 tysięcy ludzi. Tych najbiedniejszych. Oficjalnie nikt nie użył siły, ale mieszkańców faweli poinformowano, że czynsz zostaje podwyższony blisko trzykrotnie. Nikogo nie było na to stać, buldożery likwidowały prowizoryczne domy. Były ofiary.

Wiele osób trafiło na ulicę, bo nie chciało się przenieść kilkadziesiąt kilometrów od dotychczasowego miejsca zamieszkania. Ci, których fawelę zniszczono, by wybudować stadion Itaquera, zrobili „invasao" i postawili swoje namioty 4 kilometry dalej. Po miesiącu w Copa do Povo (Puchar Ludu) mieszka już 5 tysięcy ludzi. Wiedzą, że teraz policja nie będzie interweniować, ale boją się rzeczywistości po mundialu.

– Ordem e progresso, ład i rozwój, powiedz proszę, że tu jest disordem i disprogresso. Widzisz kulę ziemską na fladze? Jedna gwiazdka jest nad równikiem, reszta poniżej tej linii. Tak wygląda Brazylia, jedna gwiazdka to bogaci, cała reszta na nich pracuje – tłumaczy Edmilson, jeden z przewodników po faweli. W czasie mistrzostw oprowadza dziennie przedstawicieli kilku telewizji, liczy na to, że międzynarodowy skandal pomoże mieszkańcom Copa do Povo skuteczniej walczyć o swoje prawa.

Zaniepokojony pierwszymi od dziesięcioleci tak masowymi protestami rząd zdecydował się zwiększyć ochronę podczas mistrzostw. Na ulicach jest już nie tylko Policia Militar, ale i regularne wojsko. Do opieki nad drużynami, kibicami i dziennikarzami prezydent Rousseff wysłała 160 tysięcy ludzi. W dniu meczu na niebie widać jednocześnie kilka helikopterów, armia dostała rozkaz zestrzelenia każdego samolotu, który wleci w przestrzeń powietrzną nad stadiony. Policję i wojsko widać wszędzie. Żołnierze zabezpieczają nie tylko mecze, stoją na każdym skrzyżowaniu przed stadionem, a wieczorami pilnują miejsc, gdzie kibice przychodzą świętować.

Kiedy tylko zaczęły się protesty, Rousseff mówiła: – Musimy odświeżyć nasz system polityczny i uczynić go bardziej przejrzystym i odpornym na działania przestępcze. Zdaję sobie sprawę, iż wiele problemów można rozwiązać szybciej i lepiej, ale rząd nie może tolerować przemocy stosowanej przez mniejszość protestujących.

Poparcie dla pani prezydent i rządu przez 12 miesięcy gwałtownie spadło, podobnie jak radość z okazji organizacji mistrzostw świata. Z sondażu przeprowadzonego przed mundialem wynika, że pieniądze wydane na przygotowania aż 48 procent społeczeństwa uważa za stracone.

Wszystko przed rokiem zaczęło się banalnie, bo ludzie w wielu miastach wyszli na ulice, protestując przeciwko 20-procentowej podwyżce cen biletów komunikacji miejskiej. Kiedy decyzję o dodatkowej opłacie cofnięto, okazało się, że jest za późno. Ludzie zrozumieli, jaką mają siłę i że mundial jest doskonałą okazją, by głośno krzyczeć także w innych sprawach.

Demonstracje przerodziły się w największy od dziesięcioleci wybuch niezadowolenia niemal ze wszystkiego: od złego stanu oświaty, służby zdrowia, służb publicznych po korupcję związaną z budową obiektów sportowych. A trzeba pamiętać, że poza mistrzostwami świata w piłce nożnej Brazylia zorganizuje także w 2016 roku igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro.

Tłum w parlamencie

Co zrobiliśmy źle? Proszę mi wybaczyć, ale nie widzę powodów, by FIFA miała poczucie, że ponosi winę za to, co się stało i co się dzieje w Brazylii. Odpowiadamy za organizację 64 spotkań mundialu i na tym obszarze czeka nas jeszcze dużo pracy, bo jest co poprawiać. A za wszystko, co dzieje się wokół, odpowiedzialni są gospodarze, którzy jednak mogą liczyć na nasze pełne wsparcie – mówił kilka miesięcy temu Blatter.

Rząd Brazylii się broni. Prezydent Rousseff podkreślała wielokrotnie, że mistrzostwa będą finansowane przez firmy wykorzystujące areny sportowe, a nie przez podatników. Zapowiedziała też wiele reform, w tym opracowanie planu usprawnienia transportu publicznego, przeznaczenie zysków z eksportu ropy na poprawę systemu oświaty oraz podjęcie działań zmierzających do ściągnięcia do Brazylii lekarzy z zagranicy w celu usprawnienia systemu opieki zdrowotnej. Co kilka dni ujawniane są jednak kolejne afery.

W Cuiabie z oddaniem stadionu na czas były olbrzymie problemy, nie zbudowano obiecywanej kolei, a w maju policja federalna wkroczyła do budynków stanu Mato Grosso, w tym do prokuratury i siedziby zgromadzenia ustawodawczego, zabezpieczając dokumenty mające świadczyć o gigantycznej korupcji. Gubernatora Silvala Barbosę aresztowano za posiadanie broni.

W Brasilii protestujący tłum wdarł się do siedziby parlamentu – zdjęcia osób rozwijających transparenty na dachu budynku obiegły cały świat. W Sao Paulo tydzień przed rozpoczęciem turnieju stanęło metro, którego pracownicy domagają się wyraźnej podwyżki wynagrodzenia. W 20-milionowym mieście z kolejki podziemnej codziennie korzystają 4 miliony ludzi, goście z zagranicy przywitani zostali paraliżem komunikacyjnym, blisko 500 kilometrów dróg zostało zablokowanych na długie godziny przez korki.

W całym kraju zrealizowano tylko 36 z 93 zapowiadanych wielkich inwestycji, dzięki którym organizacja mundialu miała poprawić poziom życia Brazylijczyków. Większość protestów zorganizowanych jest pod hasłem: „Se nao tiver direitos, nao vai ter Copa" – „Jeśli nie ma praw, nie będzie mundialu". Zamieszki wybuchają w Sao Paulo w każdym dniu, w którym na miejscowym stadionie odbywa się mecz. Podczas spotkań fazy grupowej zniszczono kilkanaście sklepów, w tym ekskluzywny salon Mercedesa. Mundial w telewizji żyje swoim życiem, w którym liczą się gole i zwycięstwa, zupełnie inne rozgrywki odbywają się na ulicach.

„Oburzeni obywatele, organizacje i społeczności, którym zależy na zmienieniu naszej rzeczywistości, podkreślają swoimi działaniami, że bez wzmocnienia praw człowieka w dziedzinie zdrowia, edukacji, warunków mieszkaniowych, transportu i wielu innych niemożliwe jest zorganizowanie zawodów sportowych" – czytamy w manifeście ruchu, który organizuje manifestacje.

Brazylijska Agencia Publica dotarła do osób, które nawołują w internecie do wychodzenia na ulice. – Rozumiemy mundial jako kluczowy aspekt rozwoju kapitalizmu. Zamiast inwestycji w sektory publiczne, widzimy służalczość wobec wielkiego przedsięwzięcia kierowanego przez totalnie skorumpowaną organizację, jaką jest FIFA. Jedynym celem tych mistrzostw jest wzbogacenie się partnerów FIFA i brazylijskich biznesmenów. I to wszystko pod przykrywką rozwoju miast. Rządzący zanotowali spadek popularności od czasu czerwcowych protestów. To pokazuje, że problem nie dotyczy tej czy innej partii. To problem przestarzałej polityki w kraju. Głosy ulicy muszą zostać wysłuchane – mówił dziennikarzom jeden z organizatorów protestów.

W niebezpiecznym kierunku

Na organizację mistrzostw świata Brazylia wydała 15 miliardów dolarów. Kolejne wydatki musi ponieść w związku z igrzyskami w Rio. Tegoroczny mundial jest pierwszą imprezą sportową, której towarzyszą tak wielkie protesty społeczne. FIFA idzie w niebezpiecznym kierunku. Cztery lata temu w RPA zamiast uczestniczyć w fiestach na ulicach, kibice chowali się w hotelach, bojąc się przestępczości. W 2018 roku turniej odbędzie się w Rosji, cztery lata później – w Katarze. Znikąd pociechy – oprócz boiska, bo piłkarze w tych mistrzostwach grają świetnie.

Michał Kołodziejczyk z Sao Paulo

Dzielnica Vila Madalena wygląda trochę jak warszawska stara Praga. Nie ma tu wielkich bloków, zaniedbane budynki przerobiono na bary i restauracje. W piątek i sobotę przyjeżdżają tu wszyscy ci, którzy nie chcą iść spać. Nie ma tu dyskotek, przychodzą młodzi ludzie, artyści, muzycy, kupują kilka butelek piwa w wiaderku z lodem, stają na ulicy i rozmawiają. W czasie mundialu policja zamyka ruch, ale robi to ze względu na przyjezdnych, bo kiedy światowy futbol nie gości w Brazylii, trzeba się zmieścić na chodnikach.

W czasie mundialu w barach Vila Madalena równie często jak o meczach rozmawia się o planowanych protestach. To dobre miejsce, goście są tu mile widziani, ale hasło „Fuck FIFA" i tłumaczenie, dlaczego pieniądze wydane na przygotowania do turnieju to kasa wyrzucona w błoto, są tu powszechne. Okoliczne mury jeszcze tydzień przed turniejem ozdabiały graffiti i plakaty obrażające Międzynarodową Federację Piłki Nożnej. Zniknęły w nocy, kilkanaście godzin przed pierwszym gwizdkiem.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą