Dlaczego w Warszawie mówi się „plac Wilsona", a nie „Łilsona"?
Bo tak się wymawiało przed wojną. Tak jak rondo Waszyngtona, a nie Washingtona, jest i plac Wilsona – to efekt popularności tej postaci w Polsce.
A dlaczego w ogóle ma swój plac? Bo miły pan?
Z tym, że on wcale nie był miły. To był dość kostyczny profesor, wyzbyty wszelkich sentymentów, nie lubił ludzi, a i jego trudno było polubić.
Więc się zasłużył, jak rozumiem.