Reklama

Mirosław Żukowski o Żylecie

Europa dzięki Legii to znów jest nasza liga. Bardzo się z tego cieszę, szczególnie gdy mecze oglądam w telewizji, bo niestety Legia sporo traci przy bliższym poznaniu.

Aktualizacja: 16.11.2014 11:19 Publikacja: 16.11.2014 09:00

Mirosław Żukowski

Mirosław Żukowski

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Przekonuję się o tym za każdym razem na stadionie przy Łazienkowskiej. Jest on tak piękny, że spokojnie mógłby być moim Teatrem Marzeń, o jakim nawet nie śniłem, gdy prawie pół wieku temu listonosz przynosił zaprenumerowaną przez ojca „Naszą Legię". Ale to nie jest mój stadion, czuję się tam źle i zwykle do domu wracam smutny, nawet jeśli mecz był dobry.

Wiem, że futbol to nie filharmonia, jestem gotów bez mrugnięcia okiem zaakceptować to, że czasem górę biorą złe emocje, bo nasi nie strzelili, rywal to cham, sędzia jest ślepy, a zupa była za słona. W Barcelonie podczas meczu z Realem kataloński kibic tuż za moimi plecami krzyczał „Casillas cabron", w Niemczech na głowę spadło mi pół litra piwa w plastikowej szklance, ale nie widziałem, by gdziekolwiek seans nienawiści był z przyzwoleniem klubu tak dobrze zorganizowany jak na Legii.

Tylko 19 zł miesięcznie przez cały rok.

Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Treści, którym możesz zaufać.

Reklama
Plus Minus
Jan Maciejewski: Kultura eksterminacji i jej kustosze
Plus Minus
Jan Maciejewski: Zaczarowana amnestia
Plus Minus
Agnieszka Markiewicz: Dobitny dowód na niebezpieczeństwo antysemityzmu
Plus Minus
Świat nie pęka w szwach. Nadchodzi era depopulacji
Plus Minus
Pierwszy test jedności narodu
Reklama
Reklama