Od lat jest ulubioną bohaterką kolorowych magazynów i plotkarskich portali. Gdziekolwiek się pojawi, towarzyszą jej kamery, tłumy paparazzich, mikrofony podstawiane przez natrętnych dziennikarzy. A teraz jeszcze setki skierowanych w jej stronę telefonów komórkowych. Prawo nie chroni osób publicznych, a Angelina Jolie, Brad Pitt i szóstka ich dzieci to jeden z najbardziej łakomych kąsków show-biznesu.
Ostatnie tygodnie przyniosły kolejne medialne sensacje związane z Angeliną. Przez hakerów została przejęta e-mailowa korespondencja między wiceprezes Sony Amy Pascal i producentem Scottem Rudinem, w której ten ostatni nazywa Jolie „zepsutym bachorem o minimalnym talencie". We wrześniu magazyn „People" wydrukował zdjęcia ze ślubu gwiazdorskiej pary Jolie – Pitt, przy czym przypominano, że sześć lat wcześniej ten sam magazyn zapłacił 14 mln dolarów za pierwsze fotografie ich nowo narodzonych bliźniaków Viviene i Knoxa. Ale zapewne najbardziej zbulwersowała fanów zapowiedź, że po „Kleopatrze" gwiazda chce wycofać się z aktorstwa. Również po to, by poświęcić się temu, co w kinie interesuje ją teraz bardziej: reżyserii.
Za kamerą
Pierwsze próby reżyserskie Jolie ma już za sobą. W 2007 roku zrealizowała dokument „A Place in Time", który opowiadał o tym, co działo się 11 stycznia 2005 roku w różnych częściach globu.
Cztery lata później pokazała swoją pierwszą fabułę „Kraina miodu i krwi". Teraz na ekrany kin wchodzi jej kolejny film „Niezłomny". Jolie nie zaproponowała ani wielkich hitów z mężem i kolegami w rolach głównych, ani współczesnych dramatów o zagubionych trzydziestolatkach, ani satyry na Hollywood, co przecież dzisiaj jest bardzo modne. Oba jej filmy są o wojnie. „Kraina miodu i krwi" to opowieść o uczuciu bośniackiej malarki i serbskiego żołnierza. O miłości, która zostaje przedzielona przez wybuchające bomby. Pokazując walkę, która toczyła się niedaleko wielkich europejskich stolic, reżyserka mnoży obrazy pełne okrucieństwa: scen masakry, gwałtów, mordów dzieci.
Okrucieństwo wojny pokazuje też Jolie w „Niezłomnym". Bohaterem jej filmu jest tu autentyczna postać. Louis „Loui" Zamperini był olimpijczykiem, który zasłynął w Berlinie w 1936 roku. W biegu na 5000 metrów zajął ósme miejsce, ale ujął kibiców niesamowitym finiszem, na ostatnim okrążeniu nadrabiając aż 46 metrów do przewodzących w stawce Finów i wyprzedzając wielu zawodników. Podobno uścisnął mu wówczas rękę Hitler, mówiąc: „To ty jesteś tym młodym człowiekiem z szybkim finiszem?!" Twórcom filmu taki wyczyn zresztą nie wystarczył, uczynili z niego mistrza. Ale w „Niezłomnym" dzieciństwo, relacja z bratem, który namówił schodzącego na złą drogę Louiego do biegania, i sportowe sukcesy wracają jedynie w retrospekcjach. Jolie opowiada o wojnie. Zamperini trafił bowiem do lotnictwa, a po katastrofie samolotu nad Azją przez 47 dni dryfował z dwoma kolegami, którzy przeżyli, po Oceanie Spokojnym. Dwóch z nich przetrwało ten horror, ale ocalenie okazało się koszmarem. Zamperini trafił do japońskiego obozu dla jeńców. I na tym czasie koncentruje się Jolie, pokazując relację Amerykanina z dowódcą obozu – sierżantem Mutsuhiro Watanabe – człowiekiem okrutnym, o patologicznej osobowości, owładniętym ideologią zwycięstwa, który po 1945 roku znalazł się na sporządzonej przez generała McArthura liście 40 najgorszych zbrodniarzy wojennych Japonii. Znów oglądamy sceny tortur i nieludzkich upokorzeń – Jolie nie oszczędza widzowi niczego.
Co jednak razi w obu filmach wyreżyserowanych przez aktorkę? Kompletna poprawność. Zarówno w „Krainie miodu i krwi", jak i w „Niezłomnym" wszystko się zgadza. Akcja idzie wartko, bohaterowie są klarowni, role dobrze zagrane. Czego brakuje? Błysku. Nieoczywistości. Pytań pozostawionych bez odpowiedzi. Filmy Jolie są szlachetne, ale portretują świat czarno-biały. Są jak dobrze odrobiona szkolna praca domowa. Opowieść o Zamperinim kończy się w chwili, gdy sportowiec wraca do rodziny. W finale widzimy jeszcze osiemdziesięcioletniego staruszka (to już prawdziwy bohater filmu), który w czasie olimpiady w Nagano biegnie ze zniczem olimpijskim. Ale nie ma tego, co być może najciekawsze – ceny, jaką płaci się za czas traumy i upodlenia. Pijaństwa, staczania się na dno, jakie stało się udziałem Zamperiniego po powrocie z Japonii do Stanów, potem fanatyzmu religijnego, w jaki popadł, gdy wygrzebał się z upadku. Scenariusz „Niezłomnego" napisali bracia Coen, ale w filmie ich stosunku do życia się nie czuje. Jest za to Angelina. I to nie ta szalona, z czasów młodości, lecz poukładana. Wielka gwiazda, która swoją pozycję wykorzystuje do tego, by ostrzegać i naprawiać świat.