Chyba nikt nie miał wątpliwości, że to jest bardzo dziwna wojna. Mały wycinek jej dziwności świetnie opisuje w najnowszej powieści „Null” Szczepan Twardoch. Autor zaznacza, że postaci i oznaczenia batalionów są fikcyjne, ale pod szatą fikcji przedstawia nam prawdę o tej wojnie, którą chyba można nazwać crowdfundingową, choć Twardoch nie używa tego słowa.
    Bo wszystko tam pochodzi ze zbiórek. Tych od wielkich tego świata, którzy przysyłają abramsy, leopardy, himarsy, patrioty czy F–16. One mają kluczowe znaczenie w szerszym obrazku, na szachownicy wojennej. Ale zwykli żołnierze, również tzw. mięsna piechota, właściwie wszystko, co działa, dostała ze zbiórek. Ewentualnie żołnierze sami sobie kupili. Celowniki, noktowizory, hełmy – jeśli żołnierz chce przeżyć, musi kupić sobie sam, ewentualnie dostać od rodziny albo z innej zbiórki. W okopach leży broń z całego świata – stare karabiny, polskie groty słynne z publikacji medialnych, czeskie breny itp.