Spóźniał się do własnej winnicy haniebnie, więc musieli mnie zabawiać jego młodzi pracownicy. To prawda, wybrali dobry sposób – pyszny lunch i wina do niego, lecz i tak miałem krwiożercze zamiary. W końcu przyjechał i złość mi przeszła. A kiedy na stole pojawiły się nowe wina…
Nazwisko Adiego Badenhorsta, potężnego posturą brodacza, pojawia się tu ostatnio do znudzenia. Mógłbym to skwitować, że najlepiej tę fascynację wytłumaczyłyby państwu wina, bo można je kupić w Polsce, jednak nie tylko o to tu chodzi. Nawet nie tylko o to, że Badenhorst jest twórcą rewolucji swartlandzkiej, wielkiej zmiany, która dokonała się w afrykańskim winiarstwie, a ze Swartlandu uczyniła najciekawszy region na kontynencie. Doceniam też, że wychował co najmniej dwóch fantastycznych winiarzy, bo swe szlify zdobywali u niego i Johan „Stompie” Meyer, i Jasper Wickens, o winach których już tu pisałem. Wszystko w pracy Adiego, jego podejściu do wina jest przemyślane.