Chartum to dziś miasto widmo. – Opustoszałe, przerażone ulice – lapidarnie opisywała Dallia Mohamed Abdelmoniem, jedna z rozmówczyń dziennikarzy BBC, którzy przed kilkoma dniami próbowali ustalić, co dzieje się w coraz bardziej odciętym od reszty świata mieście. – Ludzie stłoczyli się w swoich domach, nie wiedząc, co może wydarzyć się za chwilę – dorzucała.
Z ich perspektywy Chartum i przylegający do niego Omdurman są teraz rozległą plątaniną pułapek, mniej lub bardziej ryzykownych przestrzeni, które trzeba pokonać, by zdobyć wodę lub jedzenie, uzyskać dostęp do internetu czy pomoc lekarską. Z coraz rzadziej pojawiających się bezpośrednich relacji wynika, że kanonada trwa niemal nieustannie. Chwile ciszy stają się bardziej przerażające od niej: wiadomo, że lada chwila strzelanina znowu wybuchnie ze zdwojoną mocą, tylko w innym miejscu, może tuż pod czyimiś oknami.