Stało się coś strasznego – powiedziała Flora, nasza przedszkolna opiekunka, i kazała nam, pięcio- i sześciolatkom, usiąść na ustawionych w półkolu kolorowych krzesełkach. Był 11 kwietnia 1985 roku. – Wujek Enver… zostawił nas… zostawił… na zawsze.
Wydobywała z siebie te słowa tak, jakby to było jej ostatnie tchnienie, ostatnie zdanie, na które potrafiła się zdobyć. A potem sama osunęła się na jedno z dziecięcych krzesełek, trzymając dłoń na sercu, tak jakby czuła tam ból, potrząsając głową i głęboko oddychając: wdech, wydech, wdech, wydech. Zapadła długa cisza.