Reklama
Rozwiń

Zbigniew Lewicki: USA już prawie osiągnęły swoje cele w Ukrainie

Po incydencie w Przewodowie prezydent Biden zachował się rozsądniej i poważniej niż polskie władze. Rozmowa z prof. Zbigniewem Lewickim, amerykanistą

Publikacja: 18.11.2022 10:00

Gdy wyprodukowana w Rosji rakieta spadła w Przewodowie, prezydent USA był na szczycie G20 na Bali. S

Gdy wyprodukowana w Rosji rakieta spadła w Przewodowie, prezydent USA był na szczycie G20 na Bali. Stamtąd Joe Biden chłodził rozpalone nastroje w Europie

Foto: KEVIN LAMARQUE/POOL/AFP

Jak ocenia pan reakcje Amerykanów na to, co wydarzyło się w Przewodowie?

Muszę powiedzieć, że prezydent Joe Biden nie jest moim ulubionym politykiem, ale przynajmniej dwa razy w trakcie tej wojny zachował się naprawdę z dużym wyczuciem. Po raz pierwszy, kiedy bardzo szybko podjął decyzję o dostarczaniu Ukrainie sprzętu wojskowego, no i teraz po raz drugi, kiedy nie dał się ponieść emocjom i nie zaczął od razu oskarżać Rosji o atak na terytorium państwa członkowskiego NATO. W żaden sposób nie zaognił sytuacji, tylko spokojnie podszedł do sprawy. Najpierw wyraźnie zaznaczył, że wszystko trzeba dokładnie wyjaśnić, a później dał wyraźny sygnał, że nie oskarża Kremla o bezpośrednie spowodowanie tej tragedii. Chociaż, oczywiście, rakieta jest rosyjska, wojna też jest rosyjska, ale zaznaczył, że nie wygląda na to, by był to atak ze strony Rosjan. Bo to musiałoby wywołać poważną reakcję NATO.

Pozostało jeszcze 88% artykułu

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chaos we Francji rozleje się na Europę
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Przereklamowany internet
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Opiat-Bojarska: Od razu wiedziałam, kto jest zabójcą
Plus Minus
„28 lat później”: Memento mori nakręcone telefonem
Plus Minus
„Sama w Tokio”: Znaleźć samą siebie
Plus Minus
Michał Kwieciński: Trzy lata z Chopinem