Jan Paweł II nie schodzi z ust polskich katolików, szczególnie tych średniego i starszego pokolenia. W listach Episkopatu, życzeniach składanych księżom, a nawet dokumentach i programach polskich partii prawicowych jest on nieustannie obecny. Można odnieść wrażenie, że jego personalistyczna myśl, nowoczesny patriotyzm powinny przenikać nasze myślenie i odczuwanie, stawać się źródłem decyzji politycznych i programów partyjnych tych, którzy Jana Pawła II uznają za mistrza i nieustannie cytują. Powinny, ale się nie stają.
Świadomie bądź nie, mówiąc o znaczeniu chrześcijaństwa dla polskości, duża część katolików i zwolenników prawicy posługuje się kategoriami, które Roman Dmowski wyłożył prawie sto lat temu w niewielkiej broszurce „Kościół, naród i państwo”. Czyni to m.in. Jarosław Kaczyński, choć przecież wywodzi się z innej tradycji politycznej. Także gdy część hierarchów lub liderów katolickiej opinii analizuje kulturę współczesną czy współczesną sytuację moralną, ich diagnoza jest identyczna z tą, jaką formułował lider endecji. A i jego postulaty polityczne – jeśli odrzucić język dwudziestolecia międzywojennego – są miejscami trudne do odróżnienia od tych, jakie prezentują choćby politycy Solidarnej Polski.
Czytaj więcej
To był francuski tydzień literacki w moim życiu. Zaczął się od lektury noblistki Annie Ernaux, potem pochłonąłem nową powieść Michela Houellebecqa, a na koniec – dla podniesienia w sobie nadziei – przeczytałem zapiski św. Karola de Foucauld.
Chodzące po ziemi trupy
Każdy rozsądny Polak, polski patriota, nawet wtedy, kiedy jest człowiekiem niewierzącym, musi przyjąć znaczenie tego chrześcijańskiego systemu wartości dla naszego narodu, po prostu dlatego, czy choćby dlatego, że w Polsce innego systemu wartości, występującego w jakimś szerszym wymiarze, po prostu nie ma, albo jest ten system, albo jest nihilizm – mówił Jarosław Kaczyński w ubiegłym miesiącu na spotkaniu w Częstochowie.
„Wielkim wychowawcą tych instynktów moralnych w ludach europejskich był Kościół Rzymski, kształtujący przez pokolenia duszę̨dzisiejszego człowieka: oderwanie tej duszy od gruntu, który on w niej położył, czyni ją liściem, zerwanym z drzewa, oddaje ją na łaskę̨ przychodzących to z tej, to z innej strony powiewów, które ją w końcu wpędzają w jakąś kałużę. Synowie społeczeństw katolickich, oderwani przez wychowanie od katolickiego gruntu, to są »les déracinés«, skazani na uschnięcie, a w końcu końców na zgnicie” – pisał zaś Roman Dmowski w 1927 r. we wspomnianej broszurze „Kościół, naród i państwo”. I nawet jeśli odmienna jest estetyka obu wypowiedzi, to ich treść co do zasady jest niemal identyczna.