Kto tego nie pamięta z lekcji w-f w szkole? Leżysz na bieżni albo na zielonym parkiecie sali gimnastycznej wyczerpany do cna, nie możesz się podnieść, tak jesteś zmęczony. – Wstawaj! – krzyczy trener. – Ale nie mam już siły – jęczysz. – Masz! – odpowiada trener.
Czytaj więcej
– Głupi, prymitywny oprawco – myślisz sobie. – Przecież mięśnie nie otrzymują już tlenu i skumulował się w nich kwas mlekowy. Po prostu fizycznie nie mam już siły.
– Masz siłę! – krzyczy trener.
I kto ma rację? Otóż: to trener ma rację. Masz jeszcze siłę, tylko o tym nie wiesz.
Tajemnica genialnego finiszu
Doktor Samuele Marcona to włoski fizjolog sportowy – dziś pracujący w Wielkiej Brytanii, na Uniwersytecie w Kent. Jego ulubionym zajęciem jest doświadczalne udowadnianie, że człowiek jest zdolny do znacznie większego wysiłku, niż myśli. W jednym ze swoich eksperymentów poprosił dziesięciu sportowców, żeby pedałowali na rowerku stacjonarnym z prędkością ok. 90 proc. ich maksymalnych możliwości (przekładało się to na 242 waty mocy). Kiedy już zupełnie opadli z sił i fizycznie nie byli w stanie wykonać ani obrotu więcej, powiedział: dobrze, to teraz jeszcze 5 sekund pedałujemy pełną parą. I okazało się, że siła się znalazła. Zawodnicy, którzy jeszcze przed chwilą nie potrafili wykrzesać z siebie 242 watów, nagle wspinali się na wyżyny i przez pięć sekund wyciskali z siebie 731 watów.