Błędem byłoby jednak pozostanie na tym poziomie. Oburzenie społeczne, wykraczające poza standardowy podział plemion w Polsce, uświadamia bowiem jeszcze przynajmniej dwie kwestie. Pierwszą z nich jest – jeśli można tak to ująć – nasza powszednia moralność. Drugą kwestia systemu, jakiego byśmy chcieli i jaki powinniśmy zbudować.
Zacznijmy od tego pierwszego, bo wbrew pozorom mechanizm rozkręcania afery jest z tym związany. Załatwiactwo, wpychanie się przed innymi, wykorzystywanie znajomości czy pozycji nie jest – i dotyczy to nie tylko komunistycznej przeszłości, ale i obecnej sytuacji – niczym nadzwyczajnym. Gdy niektórzy z moich czytelników próbują mnie przekonać, że ogromna większość Polaków, mając okazję, by skorzystać ze szczepionki poza kolejnością, na pewno by tego nie zrobiła, mogę tylko pokiwać głową nad ich naiwnością. Oczywiście, że by zrobiła, tak jak niemała część z nas wykorzystuje znajomości, by zapisać dziecko do lepszej klasy czy trafić do szpitala trochę przed kolejką. Jeśli jest jakaś różnica między nami a celebrytami, którzy zostali zaszczepieni, to są to możliwości, a nie postawa. Oburzenie – słuszne – bierze się zaś z tego, że najbardziej wnerwia nas to, co byśmy sami zrobili, a czego zrobić nie możemy.