Ale z radiem już nie tak prosto, w każdym razie dla mnie. Przez te wszystkie lata zafiksowałam tylko dwie stacje – jedną poprawniejszą od drugiej i nie mogę ich zmieniać, nie spuszczając z oczu drogi. Dziś więc słuchałam takiej oto rozmowy: „– Więc co się stało? – No na pewno można powiedzieć, że stało się coś i to raczej strasznego... – Ale czy znane są powody? – Powody może istnieją, ale może nie będziemy ich znali. – A co ludzie mówią o tym, który to zrobił? – No, mówią różnie...". Rozmowa dotyczyła strzelaniny z poprzedniego dnia w Boulder w stanie Kolorado, w której zginęło dziesięć osób. I na wszelki wypadek nikt nie śmie powiedzieć, że podejrzany nazywa się Ahmad Al Aliwi Alissa, że przyjechał z miejscowości Arvada, skądinąd też w stanie Kolorado, a przedtem jako małe dziecko przyjechał tu z rodzicami, uchodźcami z Syrii, że nie jest ani specjalnie religijny, ani upolityczniony, ale na pewno wykazywał już uprzednio objawy choroby psychicznej. Podobnie zresztą jak jego rówieśnik, 21-letni Robert Aaron Long, który kilka dni przedtem zabił w Atlancie osiem osób, w tym chyba sześć prostytutek. Alissa był podobno zdania, że tropią go i prześladują jego rówieśnicy, Long leczył się w klinice prowadzonej przez ewangelików na „seksualne uzależnienie".