W reklamach widać wszędzie gołe, obskubane oczywiście z piór indyki, które w dodatku zastrzykuje się jakimiś ziołami i tłuszczami, żeby podobno lepiej smakowały. Wydaje mi się, że gdy chce się namówić wszystkich na szczepienie się przeciwko wirusom, można by darować sobie te raczej nieprzyjemne skojarzenia ze strzykawką. Zwłaszcza że wedle znajomych jadających indyki nic nie pomaga – świąteczny indyk jest zazwyczaj suchy i bez smaku. Dlatego dziękczynieniowy entuzjazm numer dwa skupia się na stuffingu, czyli nadzieniu. Można sobie wyobrazić rozmiar jaskini, czyli wnętrza dziesięciokilogramowego indyka, i ile tam trzeba wepchnąć, żeby je wypełnić. Głównymi składnikami są chleb, jajka, masło, cebula i różne specjalnie na tę okazję zmieszane i przygotowane przyprawy, z których czasem można wyróżnić smak rozmarynu.