Reklama

Tomasz P. Terlikowski: To co nieoczekiwane

A imię jego czterdzieści i cztery – te słowa zadźwięczały mi w uszach, gdy bezlitosny kalendarz uświadomił mi, że bezpowrotnie minął już czas, gdy miałem lat czterdzieści trzy. Bezlitosne było także to, że choć urodziny (a przynajmniej ich część) miałem spędzić już w Polsce, z żoną i dzieciakami, okazało się, że jest to niemożliwe.

Publikacja: 14.09.2018 18:00

Tomasz P. Terlikowski: To co nieoczekiwane

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Wszystko zaczęło się od tajfunu w Japonii (gdzie, tak się składa, spędzam ostatnio bardzo dużo czasu). Choć ani mnie, ani ludzi będących tym razem ze mną na pielgrzymce do Kraju Kwitnącej Wiśni nie dotknął, zniszczył lotnisko w Osace, z którego mieliśmy wracać do Polski. W efekcie zamiast być w domu w dniu urodzin, byłem dzień później i zamiast przez Frankfurt leciałem do Warszawy przez... Singapur i Moskwę.

Pozostało jeszcze 87% artykułu

Tylko 19 zł miesięcznie przez cały rok.

Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Treści, którym możesz zaufać.

Reklama
Plus Minus
Kino, które smakuje. Jak jedzenie na ekranie karmi zmysły i wyobraźnię
Plus Minus
Paul Cézanne w Prowansji: śladami mistrza nowoczesnego malarstwa
Plus Minus
„Piątka dla zwierząt” – ustawa, która wstrząsnęła PiS i wciąż dzieli polityków
Plus Minus
Syn Lwa Pandższiru: Talibowie to brutalna mniejszość
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Realizm Leona XIV
Reklama
Reklama