Już wiemy na pewno, że Jarosław Kaczyński wydał funkcjonariuszom BOR rozkaz zapewnienia bezpieczeństwa w budynku Kancelarii Premiera okupowanej przez pielęgniarki i kazał biedne kobiety zagłuszać. A właściwie ich telefony komórkowe, co na jedno wychodzi. Decyzja to wielce brzemienna w skutki i kto wie, jak skończy się dla byłego premiera. Oby jak najgorzej. Oby już nigdy władza nie śmiała podnosić ręki na obywatela! Oby nowy rząd Donalda Tuska dał jasny sygnał, że od tej pory każdy, kto tylko chce okupować, protestować i przeszkadzać, może to robić, gdziekolwiek mu się żywnie podoba.

Zresztą, tak sobie myślę, że skoro głównym polskim problemem według Tuska jest nadmiar nowych przepisów i ustaw, a te docierają do Sejmu z rządu, to uniemożliwienie rządowi działania zdaje się działalnością w najwyższym stopniu godną pochwały. Chcąc doprowadzić pielęgniarki do opuszczenia siedziby kancelarii i tym samym umożliwiając urzędnikom wznowienie działalności, Kaczyński wystąpił przeciw polskiej racji stanu.

Tuszę zatem, że spotka go za to surowa kara. A że tak się stanie, upewnia mnie szybka i kompetentna decyzja prokuratury, która wszczęła w tej sprawie śledztwo. Zaiste, aż się serce raduje, kiedy człowiek patrzy, jak szybko śledczy pod nowym światłym przywództwem ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego odzyskali niezależność i wolność od politycznych nacisków. Czyż tak szybkie zajęcie się zarzutami wobec obecnego lidera opozycji nie jest tego najwymowniejszym dowodem?

Nie mniejszą nadzieją napawa mnie postać nowego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka. Już pierwsze jego słowa, w których powiedział, że książka znanego z prawdomówności Janusza Kaczmarka będzie "jak przewodnik do kontroli", świadczyły o nieprzeciętnym rozumie. Wprawdzie ktoś małoduszny mógłby zarzucić, że z takich przypadkowych słów trudno wyciągać wnioski, ale opublikowane niewiele później jego oświadczenie majątkowe - najbogatszy to chyba szef w dziejach służb - pokazuje, że walką z przestępczością zajmuje się ktoś, kto ma głowę na karku.