Od 26 marca polscy widzowie mogą oglądać w kinach „Wyspę tajemnic” Martina Scorsese. Leonardo DiCaprio tworzy tam znakomitą kreację. Niejednoznaczną, zaskakującą. W pierwszej scenie jako szeryf federalny, razem ze swoim asystentem, przybija na promie do brzegu wyspy. Ma wyjaśnić okoliczności zaginięcia pacjentki ze szpitala-więzienia dla psychopatycznych, niebezpiecznych morderców. Wydaje się, że mury tej pilnie strzeżonej placówki kryją potworne tajemnice, a więźniowie są wykorzystywani do eksperymentów medycznych, które mają prać mózgi i zmieniać osobowość ludzi. W miarę upływu czasu okazuje się jednak, że bohater ma swoje własne demony. Wracają do niego straszliwe obrazy z czasów wojny, gdy wyzwalał obóz w Auschwitz, i wspomnienia śmierci ukochanej żony. Fikcja coraz bardziej miesza się z rzeczywistością, zacierają się granice między tym, co normalne, a tym, co nienormalne. Prawdziwe jest tylko cierpienie chorego umysłu.
DiCaprio najpierw idealnie wpisuje się w konwencję thrillera, potem – coraz bardziej udręczony – wczuwa się w psychikę człowieka, który szuka własnej tożsamości i nie jest w stanie dać sobie rady sam ze sobą.
Leonardo i Martin Scorsese pracują razem od dziesięciu lat. „Tajemnicza wyspa” jest ich czwartym wspólnym dziełem. – Wychowałem się na jego filmach, pamiętam, jakie niewiarygodne wrażenie zrobił na mnie „Taksówkarz” – mówi aktor. – Czuję się szczęściarzem, że mogliśmy się spotkać. Przy Martym człowiek uczy się filmowego rzemiosła, pracy nad rolą, sposobów poruszania się przed kamerą. Przede wszystkim jednak Martin zaraża ludzi tą swoją nieprawdopodobną miłością do kina.
– Leo na moich oczach stawał się coraz bardziej fascynującym aktorem i świetnym człowiekiem – twierdzi Scorsese. – W „Wyspie tajemnic” stworzył swoją najlepszą kreację, pokazał, jak niestereotypowo myśli o roli, ile potrafi jej dać, jak głęboko zrozumieć cudzą psychikę. Bardzo miło jest obserwować rozwój takiego talentu.
[srodtytul]Gwiazdy w t-shirtach[/srodtytul]