Gregora Gysi znają w Niemczech wszyscy. Jest symbolem NRD i twarzą postkomunistycznej Partii Lewicy, która niepostrzeżenie stała się trzecią siłą polityczną w Niemczech. Sympatyczny, niewysoki, nieco jowialny 60-latek w okularach jest utalentowanym, elokwentnym, niewiarygodnie kompetentnym i dowcipnym uczestnikiem niezliczonych dyskusji telewizyjnych oraz ciekawym mówcą w Bundestagu. Jest też jednym z najbardziej znanych polityków RFN.
Ale Gregor Gysi ma trupa w szafie. Jego nazwisko kojarzy się ze Stasi, służbą bezpieczeństwa NRD, z którą zapewne współpracował. Zaprzecza temu i protestuje od lat. Wytoczył swym oskarżycielom kilkanaście procesów sądowych z pozytywnym dla siebie skutkiem. Jego sprawą zajmował się kilkakrotnie Bundestag, a w mediach pojawiło się tysiące materiałów sugerujących, że Gysi nie mówi prawdy.
Nikt nigdy nie udowodnił mu niezbicie, że dopuścił się zdrady, że sprzeniewierzył się wszelkim zasadom etycznym, w czasie gdy był wziętym adwokatem w czasach NRD i utrzymywał kontakty ze Stasi. Atmosfera podejrzeń zagęszcza się jednak coraz bardziej.
Z akt wynika jednoznacznie, że Gregor Gysi współpracował świadomie i dobrowolnie ze Stasi w sprawie Roberta Havemanna – oświadczyła w maju tego roku prasie Marianne Birthler, szefowa Urzędu ds. Akt Stasi, odpowiednika naszego IPN. Tym sposobem sprawa Gysiegio, szefa frakcji parlamentarnej Partii Lewicy, trafiła na posiedzenie Bundestagu. Nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni. Ale tym razem sytuacja jest inna. W archiwach Urzędu ds. Akt Stasi natrafiono na nowe dokumenty.
– IM (tajny współpracownik – przyp. red.) zabrał Erwina do swego samochodu i dowiedział się na jego temat, co następuje:... – tak zaczyna się raport jednego z oficerów Stasi będący zapisem rozmowy z prowadzonym przez niego agentem. Zawiera szereg szczegółów, które znać mogły jedynie dwie osoby: ów IM oraz Erwin, czyli Thomas Erwin, początkujący pisarz marzący o karierze literackiej. Został później wydalony z NRD na podstawie artykułu kodeksu karnego przewidującego tego rodzaju sankcję za utrzymywanie kontaktów z osobami, które szkodzą NRD. Erwin bywał u znanego dysydenta Roberta Havemanna, będącego kimś w rodzaju wschodnioniemieckiego Sacharowa, Reżim uznał tego chemika za wyjątkowo szkodliwego i osadził w areszcie domowym w podberlińskim Grünheide. Adwokatem Havemanna był Gysi.