Otóż po wyjściu Niemców zaczęła się Warszawa odbudowywać. Wypalone domy Marszałkowskiej nie nadawały się do mieszkania, ale partery udało się zamienić w sklepy, a nawet nocne lokale. Z czasem określenie „parterowa Marszałkowska” odnosiło się do całego odbudowanego parteru centrum.
Na Marszałkowskiej, koło Wilczej, był malutki sklepik pana Krzywickiego z wyjątkowo wytwornymi krawatami importowanymi z Włoch. Jak? Nikt nie wie. Ja też miałem krawat z tej firmy – niebieski w koniki. Jak opisywał ówczesny tabloid „Express Wieczorny”, pomagał mi w obstawianiu koni na wyścigach.