Serial HBO „Zakazane imperium", nakręcony pod batutą Martina Scorsese, to wielkie kino historyczne. Widz, który będzie w nim szukał dramatycznych zwrotów akcji typowych dla filmu gangsterskiego, może się nawet zawieść. Musi się przygotować na perfekcyjnie namalowany fresk, na mnóstwo postaci i gąszcz splatających się ze sobą wątków.
Na niezwykłość obserwacji. Oto Jimmy Darmody, młody adept gangsterskiego fachu, jest typowym przykładem traumy związanej z pobytem w okopach pierwszej wojny światowej. Oto zgryźliwy lokalny polityk z New Jersey, żeby dowieść bezsensu przyznania kobietom praw wyborczych (stało się to w roku 1920, gdy zaczyna się akcja filmu), przepytuje swą murzyńską służącą na okoliczność europejskich debat nad Ligą Narodów. Oto irlandzka elita polityczna miasta Atlantic City zebrana, aby uczcić Dzień Świętego Patryka, nawiązuje w dziwaczny sposób do tradycji antybrytyjskich powstań na Zielonej Wyspie. Oto... Takie epizody, czasem wątki, a czasem tylko drobne smaczki, można mnożyć bez końca.
Widać, że dogląda serialu ktoś, kto czuje, rozumie i kocha historię Ameryki. Jest to również wielkie kino o ludziach. Są prawdziwi. Film nie zwalnia nas z ocen moralnych, czasem porusza okrucieństwem, ale jednak tłumaczy „sine ira et studio" motywacje każdego. I politycznego bossa zarabiającego na przemycie, i starszej pani, liderki miejscowego oddziału ligi antyalkoholowej. Każda z postaci ma swoje pięć minut.
To może pchnąć purystów do oskarżenia autorów obrazu o cynizm. Znam ludzi atakujących za to samo „Ojca chrzestnego". Nic bardziej błędnego, ostatecznie zawsze widzimy, kto postąpił dobrze, a kto źle (u Coppoli było zresztą podobnie). Ale jeśli chcemy znać historię, w tym przypadku bardziej społeczną niż polityczną, powinniśmy zrozumieć. Co nie znaczy usprawiedliwić.
Tygodnik „Polityka" zareagował na film rozważaniami o podobieństwach kariery głównego bohatera Enocha Nucky'ego Thompsona, granego świetnie przez Steve'a Buscemiego, do perypetii Josepha Kennedy'ego, twórcy potęgi swego klanu. Obaj byli Irlandczykami i obaj zarobili na prohibicji, ale Kennedy nie był nigdy typowym bossem partyjnym, bardziej biznesmenem z ambicjami wpływania na politykę.
Co ważniejsze, bohater „Zakazanego imperium" jest autentyczny, tyle że nazywał się Enoch Nucky Johnson. Autorzy scenariusza zmienili mu nazwisko pewnie dlatego, że pokazano zbyt wiele sytuacji z jego prywatnego życia, aby wybronić się w ewentualnym procesie wytoczonym przez krewnych. Republikański macher „opiekował się" miastem Atlantic City w stanie New Jersey przez kilkadziesiąt lat, aż w roku 1939, długo po ponownym zalegalizowaniu alkoholu, zamknięto go w więzieniu za nieprawidłowości w podatkach (jak Ala Capone i wielu negatywnych bohaterów tamtych czasów).