Prawda jest niezależna od etnicznego pochodzenia

Przeczytałem nowe wydanie „Czarnego ptasiora" Joanny Siedleckiej. Już przed laty książka zrobiła na mnie duże wrażenie, dziś, czytana po tym, gdy przez Polskę przetoczyła się debata na temat kolejnych dzieł Jana Tomasza Grossa, „Ptasior" jeszcze zyskuje.

Publikacja: 03.06.2011 20:00

Prawda jest niezależna od etnicznego pochodzenia

Foto: Rzeczpospolita, Andrzej Krauze And Andrzej Krauze

 

Autorkę spotkałem przypadkiem kilka tygodni temu. Dowiedziałem się od niej, że władze Łodzi zamierzają uroczyście sprowadzić do Polski prochy Jerzego Kosińskiego. Nie do wiary – pomyślałem. Naprawdę, trzeba być chyba wyzutym z poczucia godności i honoru narodowego, by czcić człowieka, który jako pierwszy oskarżył Polaków o rzekome bestialstwa, okrucieństwo i podłość wobec Żydów podczas II wojny światowej. I zrobił na głoszeniu tych kalumni karierę. Kosiński, bo o niego tu chodzi, okazał się prekursorem Grossa. Z tą różnicą, że jego wymysły i konfabulacje zostały napiętnowane. Że udało się pokazać fałsz wizji z „Malowanego ptaka".

Opowieść Siedleckiej nic się nie zestarzała. Kiedy się ją czyta, nie sposób uwolnić się od myśli o sile stereotypów. Gdyby nie one, „Malowany ptak" nigdy nie odniósłby takiego sukcesu. Czyż amerykańscy Żydzi nie oczekiwali takiej właśnie książki? Historii o łotrostwie Polaków, o chłopach, którzy pomagając, kierowali się żądzą zemsty, okrucieństwem i sadyzmem?

W tej sprawie – rzekomego współuczestnictwa Polaków w Holokauście – oczekiwania wielu amerykańskich Żydów były tak rozbudzone, że musiał się pojawić ktoś, kto je zaspokoił. Przeświadczenie o absolutnej i radykalnej, niepowtarzalnej wyjątkowości Zagłady, wyrzuty sumienia spowodowane własną biernością podczas wojny, niechęć do Polaków, potencjalnych konkurentów w roli ofiar Hitlera, a wreszcie własne, koszmarne niekiedy doświadczenia – wszystko to doprowadziło do sytuacji, w której najbardziej nawet nieprawdopodobne oskarżenie przyjmowano za dobrą monetę.

Myśl kolejna, jaką nasuwa lektura „Ptasiora", to uznanie dla wagi pamięci. Warto wiedzieć, że w ujęciu Grossa konkretne świadectwo staje się wiarygodne ze względu na to, że pochodzi od kogoś, kto doświadczył grozy Holokaustu. Książka Siedleckiej przeczy temu. Prawda jest niezależna od etnicznego pochodzenia świadka. Może się tak zdarzyć, że niedoszła żydowska ofiara zbrodni Jerzy Kosiński ubarwia, koloryzuje i mitologizuje, podczas kiedy polski chłop zachowuje wspomnienie trzeźwe, rzeczowe, wierne.

I następna: rola i moc sumienia. Tego, które nie pozwoliło setkom polskich chłopów wydać na śmierć rodziny żydowskich zbiegów; które nakazywało im, mimo strachu, bezinteresownie bronić bliźnich. A następnie bronić prawdy o przeszłości.

Nie mam wątpliwości, że to „Czarny ptasior", a nie „Strach" czy „Złote żniwa", powinien być obowiązkową lekturą dla tych wszystkich, którzy wierzą, że bestialstwo Holokaustu nigdy nie może się powtórzyć. Dla tych, którzy wierzą w ogólnoludzką solidarność.

 

Autorkę spotkałem przypadkiem kilka tygodni temu. Dowiedziałem się od niej, że władze Łodzi zamierzają uroczyście sprowadzić do Polski prochy Jerzego Kosińskiego. Nie do wiary – pomyślałem. Naprawdę, trzeba być chyba wyzutym z poczucia godności i honoru narodowego, by czcić człowieka, który jako pierwszy oskarżył Polaków o rzekome bestialstwa, okrucieństwo i podłość wobec Żydów podczas II wojny światowej. I zrobił na głoszeniu tych kalumni karierę. Kosiński, bo o niego tu chodzi, okazał się prekursorem Grossa. Z tą różnicą, że jego wymysły i konfabulacje zostały napiętnowane. Że udało się pokazać fałsz wizji z „Malowanego ptaka".

Plus Minus
Emilka pierwsza rzuciła granat
Plus Minus
„Banel i Adama”: Świat daleki czy bliski
Plus Minus
Piotr Zaremba: Kamienica w opałach
Plus Minus
Marcin Święcicki: Leszku, zgódź się
Plus Minus
Chwila przerwy od rozpadającego się świata