Tymczasem Gazprom ogłosił właśnie zawieszenie sztandarowego projektu przyszłości, czyli wydobycia gazu z pola Sztokmana na Morzu Barentsa. Topnieje bowiem nie tylko lód na biegunie, ale też potęga koncernu. A to szansa dla Polski na uniezależnienie się przyszłości od jego dostaw.
Marnie wyglądają też perspektywy na rynku europejskim. Moskwa przyznaje oficjalnie, że sprzedaż gazu na Starym Kontynencie spada i że jest to trend stały. A jeszcze parę tygodni wcześniej mówiła ledwie o chwilowych zawirowaniach. Zysk Gazpromu w pierwszym półroczu 2012 r. zmniejszył się o 22 proc. w efekcie ograniczenia eksportu, w tym do Niemiec o 11 proc. i Włoch o 23 proc. Takie spadki trudno uznać za przejściowe problemy, to kataklizm.
1.
Sztokman miał być inwestycją stulecia. Rosja przymierzyła się do niej z rozmachem godnym XIX-wiecznego ekspansjonizmu. Na wszelki wypadek zabezpieczyła swoje prawa do Arktyki, „anektując" jej wody (lody) aż po biegun pod pretekstem, że leżący pod nimi Grzbiet Łomonosowa jest częścią Syberii. Dla utwierdzenia „podboju" wysłała batyskaf, który zatknął na dnie morza – dokładnie pod biegunem – rosyjską flagę wykonaną z tytanu.
Rezerwy złoża Sztokmana są szacowane na 7,3 biliona metrów sześciennych, co oznacza jakieś 71 miliardów m sześc. rocznego przesyłu. Gaz miał być pompowany do Europy nową trasą połączoną z rurociągiem północnym, druga część projektu obejmowała terminal LNG na potrzeby rynku amerykańskiego. Założenia te okazały się mrzonką. Amerykanie w kilka lat stali się samowystarczalni dzięki łupkom, w efekcie zaczął tanieć gaz LNG, którego nagle zrobiło się za dużo, bo Stany Zjednoczone już go nie kupowały. Z kolei państwa europejskie wskutek kryzysu i polityki oszczędności zmniejszyły zapotrzebowanie, a trzeci pakiet energetyczny UE ułatwił otwieranie rynku gazu dla konkurencji. W krótkim czasie runął sielski świat Gazpromu, w którym był on baszą rozdającym łaski lub cofającym je w zależności od politycznych interesów. Eksploatacja Sztokmanu przestała dobrze rokować, arktyczne imperium nie powstanie.
2.
Nie mniej ambitne plany dotyczyły rozbudowy gazociągu północnego, którego nitka miała sięgać Wielkiej Brytanii zużywającej właśnie resztki gazu z Morza Północnego. Tutaj także może spotkać Gazprom niemiła niespodzianka. Rura już teraz ma za dużą przepustowość roczną w stosunku do potrzeb i nic nie wskazuje na to, by w przyszłości miało być inaczej, Europa Zachodnia, w tym Niemcy – główny importer rosyjskiego surowca – potrzebuje coraz mniej błękitnego paliwa, woli też kupować je na wolnym rynku po cenach spotowych, a nie w Rosji na podstawie długoterminowych kontraktów. Gazprom obniża więc ceny, co łącznie ze spadkiem wolumenu sprzedaży czyni gazociąg północny nieopłacalnym.