Publiczna telewizja, nieświadoma ryzyka, dała wtedy możliwość wyboru komentatorów telewizyjnych lub radiowych dziennikarzy sportowych – i w każdym domu, gdzie oglądałem mecz, włączano Tomasza Zimocha zamiast Dariusza Szpakowskiego.
Oczywiście szybko się to skończyło – podobno „telewizyjni" oburzyli się, że nikt ich nie chce słuchać, i umowę z Polskim Radiem anulowano. A podczas brazylijskiego mundialu, rzecz jasna, eksperymentu nie powtórzono. Jedynym rozwiązaniem jest więc słuchanie meczów w ogóle bez dźwięku, co nie jest miłe, bo nie słychać już nie tylko Szpakowskiego, ale też odgłosów ze stadionu.
Cały felieton w Plusie Minusie
Tu w sobotę można kupić elektroniczne wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem
Można też zaprenumerować weekendowe wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem