Reklama

Tour bez kolarzy i rowerów

Tomasz Jaroński i Krzysztof Wyrzykowski stali się legendą, siedząc i rozmawiając. Zdarza się nawet usłyszeć wyznanie, że ktoś obejrzał Tour de France tylko dla tego duetu komentatorów.

Publikacja: 04.07.2014 17:00

Tour bez kolarzy i rowerów

Foto: AFP

Mogą opowiadać o kanapkach, zamkach, pięknych lekarkach, koszulkach, makach, poprawnej polszczyźnie, psach, toruńskich piernikach (jak i gdzie należy je przechowywać do czasu przyjazdu wnuczków), fladze Korsyki, sędziach, ślepych babkach i Bóg wie jeszcze o czym. Tematów jest bez liku, wszystko jest interesujące, wszystko przywołuje jakieś wspomnienia.

Ich komentarz jest jak pudełko czekoladek: nigdy nie wiesz, na co trafisz ani na kogo. Kiedy peleton jedzie przez jakąś miejscowość, mija kępę drzew albo zakręt, kiedy kamera pokaże menedżera jakiejś drużyny, kiedy na ekranie pojawi się któryś z kolarzy, można opowiedzieć anegdotę, niekoniecznie związaną ze sportem. Z ich wspomnień i docinków można ułożyć gruby album. W internecie mają swoich fanów, a ludzie wyłuskują co celniejsze żarty, choćby: „– Ja policzyłem, ile jest wzniesień... – Ile? – Już zapomniałem". „Jak pijesz do obiadu kieliszek wina, to domniemanie jest takie, że jak wracasz do domu, to stawiasz całego litra". Albo: „Było we Francji Euro? No, to mają autostrady". Przy każdym zameczku, który pokazuje się na ekranie, Krzysztof Wyrzykowski docina koledze, w której baszcie mógłby zamieszkać. Tomasz Jaroński czasami się odgryza, mówiąc, że w takim razie zamontuje sobie most zwodzony, żeby kolegi nie wpuścić. I tak to biegnie przez cały Tour de France.

Cały tekst w Plusie Minusie

Tu w sobotę można kupić elektroniczne wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem

Można też zaprenumerować weekendowe wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem

Reklama
Reklama

Mogą opowiadać o kanapkach, zamkach, pięknych lekarkach, koszulkach, makach, poprawnej polszczyźnie, psach, toruńskich piernikach (jak i gdzie należy je przechowywać do czasu przyjazdu wnuczków), fladze Korsyki, sędziach, ślepych babkach i Bóg wie jeszcze o czym. Tematów jest bez liku, wszystko jest interesujące, wszystko przywołuje jakieś wspomnienia.

Ich komentarz jest jak pudełko czekoladek: nigdy nie wiesz, na co trafisz ani na kogo. Kiedy peleton jedzie przez jakąś miejscowość, mija kępę drzew albo zakręt, kiedy kamera pokaże menedżera jakiejś drużyny, kiedy na ekranie pojawi się któryś z kolarzy, można opowiedzieć anegdotę, niekoniecznie związaną ze sportem. Z ich wspomnień i docinków można ułożyć gruby album. W internecie mają swoich fanów, a ludzie wyłuskują co celniejsze żarty, choćby: „– Ja policzyłem, ile jest wzniesień... – Ile? – Już zapomniałem". „Jak pijesz do obiadu kieliszek wina, to domniemanie jest takie, że jak wracasz do domu, to stawiasz całego litra". Albo: „Było we Francji Euro? No, to mają autostrady". Przy każdym zameczku, który pokazuje się na ekranie, Krzysztof Wyrzykowski docina koledze, w której baszcie mógłby zamieszkać. Tomasz Jaroński czasami się odgryza, mówiąc, że w takim razie zamontuje sobie most zwodzony, żeby kolegi nie wpuścić. I tak to biegnie przez cały Tour de France.

Reklama
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Diana Brzezińska: Bachata i morderstwa
Plus Minus
„Gra w kości”: Święte kości
Plus Minus
„Przyjaciele muzeum”: Sztuka zdobywania darczyńców
Plus Minus
„Mafia: The Old Country”: Wyspa jak z krwawego obrazka
Plus Minus
„Lato 69”: Edukacja seksualna
Reklama
Reklama