Reklama

Operacja „śmieć”

Nic tak nam się nie udało po transformacji jak uzerowienie. A nawet – doprowadzenie do stanu świadomości mniej niż zero.

Aktualizacja: 21.06.2015 10:27 Publikacja: 19.06.2015 02:00

Monika Małkowska

Monika Małkowska

Foto: Fotorzepa/ Ryszard Waniek

Zafundowano nam poczucie zagrożenia, niższości, nieudacznictwa. Świadomość bycia śmieciem, nawet jeśli nie pracuje się na umowie śmieciowej, lecz na etacie. Etacie, który można stracić z dnia na dzień, bez uprzedzenia ani wyjaśnienia.

Tak mają obywatele wcale nie najniższej kategorii. Także ci z dorobkiem, wyższym wykształceniem, doświadczeniem zawodowym i kwalifikacjami przydatnymi dla współczesnej Polski. I nie chodzi o bezrobotnych, lecz o robotnych. Aż za bardzo. Tyrających do zatracenia za gratyfikację poniżej... sensu wykonywania tej pracy.

Bo żyć bezustannie w strachu o trwanie, przetrwanie to degradacja. Permanentna obawa o utrzymanie siebie i najbliższych zaprzecza czemuś, co nazywa się sensem życia. Odbiera umiejętność przeżywania radości. Zabija uczucia wyższe. Paraliżuje wolną wolę, rzekomo daną ludziom z boskiego nadania. W efekcie prowadzi do rozlicznych społecznych patologii.

Zwyrodniała forma kapitalizmu, którą sprzedano nam pod hasłami „neoliberalizmu", odebrała ludziom godność. Tę zdumiewającą siłę, którą Polacy umieli zachowywać przez 45 lat minionego systemu. Jak na ironię, straszy się nas probabilistycznym (choć nierealnym) powrotem komuny. Och, chyba nie chcecie, żeby czerwony terror wrócił? Chyba wolicie być wolni, nawet jeśli biedni?

Otóż – takiej wolności coraz więcej ludzi pokazuje środkowy palec. Bo ta wolność, jak pogoda – tylko dla bogaczy. A władza bardziej zdeprawowana niż ta komunistyczna. Ale mniejsza z tymi, co na górze. Na razie. Tym, co na dole, czyli całemu społeczeństwu, najbardziej zaszkodziło przekonanie, że wszystko wolno, dopóki nie wkroczy prokurator. Kiedyś od obywateli wyżej postawionych w hierarchii społecznej wymagano przestrzegania zasad „dobrego wychowania" (nawet jeśli nie wynieśli kindersztuby z domu). Nie lekceważono głosów „podwładnych", choćby w praktyce niewiele się z nimi liczono. Podobnego komfortu dziś nie ma chyba nikt, poza grupką najbogatszych. Zwyczajnym, pracującym Polakom dano do zrozumienia, że nikt nie traktuje ich serio. Więcej – nikt ich nie traktuje jak ludzi. Raczej jak roboty służące pomnażaniu dóbr innych. Słynne umowy śmieciowe to ledwie odłam „uśmiecowienia".

Reklama
Reklama

Czy jest wśród was ktoś, kogo pozbawiono pracy z dnia na dzień, najlepiej w dzień przedświąteczny? Jak to się odbyło: e-mailem, esemesem, wezwaniem do księgowej po rozliczenie nadgodzin? A może w ogóle nikt niczego nie powiedział? Po prostu przyszliście po urlopie do pracy, a tam ktoś na waszym miejscu? Czy aplikując o nową pracę, dostaliście odpowiedź odmowną czy też odpowiedzią było milczenie? Czy próbując zdobyć jakąkolwiek konkretną informację o swych szansach/propozycjach/możliwościach, byliście zbywani przez sekretarki, że wkrótce oddzwonią, co nie nastąpiło nigdy? I czy w tym czasie nie okazywało się, że miejsce, o które się ubiegaliście, zajął ktoś „z polecenia"?

Czy zdarzyło wam się bać, że upublicznienie niewygodnej dla szefa prawdy będzie miało jedyny efekt w postaci zwolnienia? Czy żyjecie w stresie, w ciągłej obawie, że z niewiadomego powodu możecie zostać na lodzie?

Od pewnego czasu dostaję sporo listów, których autorzy przyznają się do strachu jako głównej motywacji milczenia. Nie chcą stracić pracy, choć zarabiają poniżej średniej krajowej. Boją się zbuntować, wygarnąć szefom prawdę, odejść. Ciągły stres ma konsekwencje: depresja. To nasza choroba narodowa. Psychiatrzy i psychoterapeuci radzą: skróćmy to, wydłużmy tamto. Na nic to się zda. Żeby ocalić tysiące, może nawet miliony przed zapaścią, trzeba przywrócić im poczucie bycia... ludźmi.

Tak sobie myślę – kiedy przestaliśmy używać słów „bliźni" i „współobywatel"? A zamiast tego wprowadziliśmy podziały: wygrani i loserzy. Godni podziwu i pogardzani. To nie jest cezura rokująca na przywrócenie równowagi w kraju. Bez względu na optymistyczne okrzyki typu „kryzys Polski się nie ima", bez względu na dopingi w rodzaju „mamy potencjał" i w ogóle bez względu na ilość wypowiedzianych czy napisanych słów z takiej mąki chleba nie będzie.

Ale... jest światełko w tunelu. Wybory dowiodły, że w dobie mediów społecznościowych gwałcenie przez uszy, oczy i propagandę od lat serwowane przez władze i media przestało się sprawdzać. Negowanie wszelkich tradycyjnych wartości prowadzi do anarchii. U nas określa się to mianem patologii. Doprowadziło do kryzysu zaufania do... Właściwie do każdego. Ten stan rzeczy nie może trwać długo. Tylko jak uleczyć chorego, który nie ma świadomości fatalnego stanu swego zdrowia?

Plus Minus
„Brat”: Bez znieczulenia
Plus Minus
„Twoja stara w stringach”: Niegrzeczne karteczki
Plus Minus
„Sygnaliści”: Nieoczekiwana zmiana zdania
Plus Minus
„Ta dziewczyna”: Kwestia perspektywy
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Hanna Greń: Fascynujące eksperymenty
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama