Ronaldo i Messi. Z pieniędzmi do raju

W Hiszpanii trwa podatkowe polowanie na piłkarzy-milionerów. Gwiazdora Barcelony Leo Messiego już skazano, teraz kłopoty ma Cristiano Ronaldo, który grozi, że odejdzie z Realu Madryt.

Aktualizacja: 02.07.2017 07:54 Publikacja: 02.07.2017 01:01

Ronaldo i Messi. Z pieniędzmi do raju

Foto: AFP, Andreas Gebert

Schemat za każdym razem jest taki sam. Zawodnicy wykorzystują firmy zarejestrowane w rajach podatkowych, by im sprzedawać swoje prawa do wizerunku. System podatkowy w Hiszpanii umożliwia takie rozwiązanie – zagraniczni obywatele pracujący na Półwyspie Iberyjskim mogą płacić podatki albo ich część za granicą. Pod warunkiem że będą potrafili udowodnić, iż pieniądze zostały faktycznie zarobione w kraju, w którym płacą podatek. Ani Leo Messi, ani Cristiano Ronaldo nie mają jednak możliwości dowiedzenia, że dochód powstały dzięki wykorzystaniu ich wizerunku został faktycznie osiągnięty na Wyspach Dziewiczych, Belize czy w innych rajach, do których nie zwabiły ich słońce i plaże.

Niedawno hiszpański urząd skarbowy dobrał się do gwiazd Barcelony – Argentyńczyka Leo Messiego i Brazylijczyka Neymara, teraz na celowniku znaleźli się piłkarze Realu Madryt – byli i obecni – a konkretnie klienci najpotężniejszego agenta i szarej eminencji futbolu Jorge Mendesa. Z tym najważniejszym na czele – Portugalczykiem Cristiano Ronaldo. Zdobywca Złotej Piłki za poprzedni sezon i murowany faworyt do powtórki w styczniu przyszłego roku nie znikał ostatnio z pierwszych stron gazet, nie tylko sportowych.

Po tym jak się okazało, że sprawę oszustw podatkowych Ronaldo bada hiszpańska skarbówka, a piłkarzowi prawdopodobnie nie uda się uniknąć odpowiedzialności prawnej, miał ponoć powiedzieć, że do Madrytu już nie wróci, i zażądać transferu do innego klubu. Francuskie media były pewne, że nowym miejscem pracy Ronaldo będzie Paryż, bo tylko katarskich szejków, którzy są właścicielami Paris Saint-Germain, stać by było na wykupienie jednego z najlepszych zawodników wszech czasów. Anglicy jednak zapewniali, że najbogatszy klub świata, jakim jest Manchester United, będzie tym, który skusi Ronaldo do powrotu.

O co chodzi?

Portugalczyk tymczasem przebywał w Rosji, gdzie reprezentacja Portugalii brała udział w Pucharze Konfederacji. Plotki w ostatnich dniach przycichły, a Ronaldo ponoć zmienił zdanie i zdecydował się zostać w Madrycie, co wielką niespodzianką nie jest. Hiszpańscy dziennikarze piszą, że sprawę uratował prezydent Realu Florentino Perez. Portugalczykowi spodobało się, jak bardzo jednoznacznie Perez się za nim wstawił i jak obiecał wszelką pomoc. Tajemnicą poliszynela jest, że prezydent Królewskich zapłaci zaległe podatki oraz grzywnę Ronaldo – a mowa o niemal 15 milionach euro.

Oczywiście Perez od takich doniesień natychmiast się odciął. – Jestem pewien, że Ronaldo nie chce, by to klub uregulował jego sprawy podatkowe. Jeśli jest na coś zły, to na fakt, że nie jest traktowany sprawiedliwie – mówił prezydent Realu w rozmowie z „Marcą". Dodał też: – Jestem przekonany, że nie unikał płacenia podatków. Jego prawnicy i doradcy podatkowi twierdzą, że dokładnie w ten sam sposób rozliczał się z fiskusem, gdy był jeszcze zawodnikiem Manchesteru United. Byłoby absurdem, gdyby to, co było w porządku w Anglii, w Hiszpanii okazało się przestępstwem.

Jak na biznesmena zrządzającego olbrzymim konsorcjum firm budowlanych Perez albo nie popisał się znajomością tematu, albo uznał, że taki naiwny tekst dziennikarzom wystarczy. To, że w różnych krajach obowiązują różne zasady opodatkowania, jest przecież jasne jak słońce. W dodatku brytyjskie media już w grudniu 2016 roku pisały, że aż 43 zawodników Premier League może mieć problemy, gdyż angielski urząd skarbowy (HMRC) rozpoczyna dochodzenie w dokładnie takiej samej sprawie, jaka była udziałem Ronaldo, Messiego, Neymara i innych gwiazd hiszpańskiej piłki.

O co w tym wszystkim chodzi? Piłkarze, oprócz pensji i premii – które są opodatkowane jak każda inna forma zarobku, ale najczęściej płaci za nich klub zatrudniający – czerpią dochody ze swoich praw do wizerunku. Im lepszy i bardziej popularny zawodnik, tym więcej zarabia dzięki reklamom i materiałom promocyjnym. Okazuje się, że większość piłkarzy swoje prawa wizerunkowe sprzedaje różnym firmom zarejestrowanym w rajach podatkowych. To znaczy, że jeśli Ronaldo kręci reklamę, w teorii zarabia firma zarejestrowana na Wyspach Dziewiczych. Hiszpańska prokuratura zajmuje się nieopodatkowanym dochodem Portugalczyka w latach 2011–2014. Domaga się od niego 15 milionów euro zaległych podatków. Podobno Ronaldo intencjonalnie zataił swoje prawdziwe wpływy ze sprzedaży wizerunku. W jego deklaracji podatkowej znalazła się suma 11,5 miliona euro, a wedle wyliczeń fiskusa suma pieniędzy, które zasiliły konto Portugalczyka, wynosiła 43 miliony. Dodatkowo znaczną część zarobków Ronaldo miał wpisać jako dochód ze sprzedaży nieruchomości, co znacznie obniżyło jego podatek. 31 lipca w Madrycie odbędzie się przesłuchanie piłkarza.

Pod lupą fiskusa znalazł się także drugi najsłynniejszy klient Jorge Mendesa, a postępowanie również dotyczy czasu, gdy pracował w Realu Madryt. Chodzi o innego Portugalczyka – trenera Jose Mourinho. Fiskus uważa, że należy mu się jeszcze 3,3 miliona euro od szkoleniowca. Według rzecznika urzędu skarbowego przypadek Mourinho w niczym się nie różni od pozostałych. On także poprzez sprzedaż swoich praw do wizerunku firmie zarejestrowanej na Wyspach Dziewiczych uniknął płacenia podatków. Mourinho oczywiście zaprzecza, że zrobił coś złego, wydał oświadczenie, w którym nie przyznaje się do winy.

Messi początkowo także szedł w zaparte. Twierdził, że wszystkimi sprawami finansowymi zajmuje się jego ojciec, który z kolei powtarzał, że ma zapewnienia prawników oraz specjalistów podatkowych, iż działalność jego syna była całkowicie legalna. Prokuratura hiszpańska jednak zapewnieniami oraz oświadczeniami obu panów niespecjalnie się przejęła. Fiskus domagał się od nich 4,1 miliona euro za lata 2007–2009 i swój cel osiągnął. Messi miał używać firm z Brazylii oraz Belize, na których konta trafiały jego dochody ze sprzedaży praw do wizerunku. W pierwszej instancji Messi został ukarany 21 miesiącami więzienia, ale ponieważ od tamtej pory zdążył uregulować część podatkowych zaległości, w drugiej instancji wyrok został zmniejszony do 15 miesięcy. W Hiszpanii wyroki do dwóch lat można odbywać bez faktycznego przebywania za kratkami. Zamiast więzienia stosowany jest nadzór kuratora.

Pierwszy w kolejce był jednak inny piłkarz Barcelony i reprezentacji Argentyny – Javier Mascherano. On z kolei został skazany na rok więzienia (znów poprzestano tylko na kuratorze), a część grzywny spłacił pracami społecznymi z dziećmi. Argentyński stoper w przeciwieństwie do większości pozostałych oskarżonych niemal od razu przyznał się do winy. Powiedział, że nie unikał celowo płacenia podatków, tylko stosował się do tego, co mu podpowiadali doradcy finansowi. Nie wykluczył także wejścia z nimi w spór sądowy. W jego przypadku chodziło o niezapłacenie niemal 1,5 miliona euro podatku ze sprzedaży praw do wizerunku w latach 2011–2012.

Bójka na lotnisku

Postępowania już się toczą albo wkrótce zaczną się toczyć także przeciwko Kolumbijczykowi Radamelowi Falcao (za okres gry w Atletico Madryt), Jacksonowi Martinezowi (również Kolumbijczyk z przeszłością w Atletico). Kilka dni temu za winnego został uznany także Argentyńczyk Angel Di Maria – obecnie zawodnik PSG. Zataił przed urzędem skarbowym 1,3 miliona euro, które zarobił dzięki temu samemu procederowi co reszta zawodników. Firma, tym razem z Panamy (Sunpex Corporation), handlowała jego prawem do wizerunku, a on nie zgłosił zarobku fiskusowi.

Toczą się też postępowania wobec reprezentanta Hiszpanii, urodzonego w Brazylii Diego Costy i Kolumbijczyka Jamesa Rodrigueza. I znów na scenie pojawia się Jorge Mendes – to on był menedżerem Falcao, a wciąż jest Jacksona, Di Marii, Costy oraz Rodrigueza. Portugalski agent został wezwany do sądu w ramach procesu Falcao. Jemu samemu jednak zarzuty wciąż nie są postawione, chociaż wiadomo, że to on i pracownicy jego firmy Gestifute pociągają za wszystkie sznurki.

Mendes przez niektórych nazywany jest szarą eminencją światowego futbolu. Jego historię kibice znają doskonale – były DJ, a później właściciel klubu nocnego w jednym z portugalskich kurortów. To właśnie w swoim barze nawiązał znajomości z lubiącymi się bawić piłkarzami, a jego pierwszym zagranicznym transferem było umieszczenie w Deportivo La Coruna bramkarza Vitorii Guimaraes – Nuno Espirito Santo. Wkrótce do Anglii sprzedał uchodzącego wówczas za wielki talent Portugalczyka Hugo Vianę. Wcześniej jednak podpisał umowy z dwoma najbardziej obiecującymi młodymi zawodnikami Sportingu Lizbona – Ricardo Quaresmą oraz Ronaldo.

Mendes dziś jest biznesmenem w nienagannie skrojonym garniturze, ale na początku dał się poznać jako człowiek bezwzględny. Przy zawodnikach reprezentacji Portugalii pobił się na lotnisku z ówczesnym agentem największej gwiazdy kadry – Luisa Figo. Mendes chciał przejąć prowadzenie interesów skrzydłowego Realu Madryt. W wielu klubach uznawany był długo za persona non grata – właśnie przez wzgląd na swój bezwzględny styl prowadzenia negocjacji, a także z uwagi na fakt, że większość biznesów z nim wiązała się z bardzo solidnymi prowizjami oraz przedziwnymi umowami. Mendes jednak tak bardzo rósł w siłę, że dziś nie sposób, budując wielką drużynę, nie mieć kontaktu z Portugalczykiem.

Doszło do tego, że w imperium superagenta znajdują się już dwa kluby – hiszpańska Valencia oraz angielski Wolverhampton. Oczywiście nie istnieje żaden dokument, który pokazywałby, że Mendes osobiście albo jego firma Gestifute są właścicielami tych klubów. Ale wpływ menedżera jest w nich ogromny – do obu przyprowadził formalnych właścicieli, za każdym razem to jego firma przeprowadzała transakcję. Zarówno angielski, jak i hiszpański klub stały się przystanią dla zawodników Mendesa.

Sprawa podatków zagranicznych gwiazd hiszpańskiej ligi ujrzała światło dzienne, zanim jeszcze zajął się nią tamtejszy fiskus. Najpierw dokumenty zostały opublikowane na stronie Football Leaks (serwer jest umieszczony w Rosji).

Portal The Black Sea wziął pod lupę historię transferów tureckiego zawodnika Barcelony, a wcześniej Atletico Madryt – Ardy Turana. Jego menedżerem jest Ahmet Bulut, który ma swoją agencję, ale jest blisko związany z Mendesem. Na stronie internetowej agencji Buluta można przeczytać, że Turek oficjalnie reprezentuje Gestifute i Mendesa na terytorium Turcji. Z innych dokumentów Football Leaks wiadomo, że Portugalczyk dzielił się z Bulutem prowizją także przy okazji niektórych transferów swoich klientów do Rosji. W dokumentach transferowych Turana do Atletico można znaleźć paragraf mówiący o tym, że 15 procent pensji zawodnika (2,5 mln euro rocznie) będzie wypłacane na konto firmy zarejestrowanej w raju podatkowym.

Piłkarz to firma

Nie jest jasne – hiszpański fiskus tego nigdy nie potwierdził – czy podobna praktyka była stosowana także w pozostałych przypadkach. Wiadomo natomiast, że gdy Turan przedłużał umowę z Atletico w 2013 roku i dostawał podwyżkę w wysokości miliona euro rocznie, klub z Madrytu zapłacił tureckiemu menedżerowi 1,5 miliona euro na konto w Dubaju. Zapis w umowie mówił, że taki bonus mu się należał za „prowadzenie negocjacji w imieniu klubu z piłkarzem Ardą Turanem". Innymi słowy Bulut miał reprezentować zarówno zawodnika, jak i Atletico. Co jest niezgodne nie tylko ze zdrowym rozsądkiem oraz logiką, ale także z ówcześnie obowiązującymi przepisami FIFA. Podobnie jak niezgodny z zakazem udziału stron trzecich przy transferach piłkarskich był zapis w kontrakcie, który dawał Bulutowi 10 procent od sumy, jaką zapłaci kolejny klub kupujący tureckiego pomocnika. Co zresztą stało się w 2015 roku. I jeśli doniesienia medialne są prawdą, a Barcelona faktycznie zapłaciła za Turka 34 miliony euro, łatwo wyliczyć działkę agenta.

Kolejna sprawa – przedstawiona przez The Black Sea – a konkretnie przez specjalistę od piłkarskich finansów i menedżera bankowego Tugrula Aksara, mówi, że sumy przepływające przez konta w rajach podatkowych to nie tylko metoda na unikanie podatku, ale także idealne narzędzie do wprowadzenia brudnych pieniędzy na rynek i ich wyprania. Kupno piłkarza dziś to kupno firmy, która ma konta rozsiane po całym świecie, w której istnieją różne departamenty.

Przy przeprowadzkach najdroższych piłkarzy coraz więcej będzie dziwnych sytuacji i dziwnych pieniędzy. Międzynarodowa Federacja Piłkarska (FIFA) właśnie bada sprawę transferu Paula Pogby z Juventusu do Manchesteru United. Francuz trafił do Anglii latem zeszłego roku za 105 milionów euro, co uczyniło go najdroższym piłkarzem w historii. Dokumenty opublikowane przez Football Leaks pokazały, że jego menedżer Mino Raiola dostał też rekordową prowizję. Niemal połowa transferowej sumy (dokładnie 49 milionów euro!) trafiła na konto Włocha, który – łamiąc przepisy FIFA – reprezentował przy okazji tej umowy wszystkie trzy zainteresowane strony: Juve, United i oczywiście Pogbę.

O podatkach Pogby zapewne też wkrótce będzie głośno, bo futbol zmienił się w twardy i nieczysty biznes.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Schemat za każdym razem jest taki sam. Zawodnicy wykorzystują firmy zarejestrowane w rajach podatkowych, by im sprzedawać swoje prawa do wizerunku. System podatkowy w Hiszpanii umożliwia takie rozwiązanie – zagraniczni obywatele pracujący na Półwyspie Iberyjskim mogą płacić podatki albo ich część za granicą. Pod warunkiem że będą potrafili udowodnić, iż pieniądze zostały faktycznie zarobione w kraju, w którym płacą podatek. Ani Leo Messi, ani Cristiano Ronaldo nie mają jednak możliwości dowiedzenia, że dochód powstały dzięki wykorzystaniu ich wizerunku został faktycznie osiągnięty na Wyspach Dziewiczych, Belize czy w innych rajach, do których nie zwabiły ich słońce i plaże.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy