Z okazji zbliżającego się Milenium biskupi polscy wystosowali 56 listów do episkopatów różnych krajów z zaproszeniami na uroczyste obchody jubileuszu chrztu Polski. Jednym z nich było orędzie do „niemieckich Braci w Chrystusowym urzędzie pasterskim" datowane na 18 listopada 1965 r. W kraju list biskupów polskich do biskupów niemieckich wywołał gwałtowną kampanię propagandową władz PRL skierowaną przeciwko Kościołowi katolickiemu, a zwłaszcza prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu. Zdecydowanie odmienna była reakcja polskiej emigracji. Śmiały krok Episkopatu Polski spotkał się na wychodźstwie z niemal powszechnym uznaniem i poparciem.
Trudna miłość nieprzyjaciół
Już w pierwszych komentarzach emigracyjna prasa pisała, że Kościół podejmuje historyczne dzieło, „którego do tej pory nikt inny podjąć nie mógł, czy nie chciał". W przekonaniu emigrantów pojednanie Polaków i Niemców było konieczne dla obu narodów i dla całej Europy. W ocenie redakcji londyńskiego „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza" to Kościół, a nie rządzący w kraju reżim, realizował „prawdziwą polską rację stanu". Emigracyjny dziennik miał też nadzieję, że Kościoły katolicki i protestancki w Republice Federalnej Niemiec „mogą wziąć na siebie obowiązek uznania imieniem narodu granicy na Odrze i Nysie, na co małoduszny rząd w Bonn nie potrafił się zdobyć".
Po kilkudniowym milczeniu na temat orędzia z napastliwą krytyką biskupów polskich wystąpiła prasa krajowa. O atakach na Kościół w Polsce wielokrotnie informował również „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza". W ocenie emigracyjnego dziennika gwałtowna kampania prasowa organizowana przez władze PRL była działaniem na szkodę narodu: „Gdyby więc reżim dbał naprawdę o polski interes narodowy – pisano – to wyraziłby biskupom wdzięczność". Spekulując na temat przyczyny opóźnienia antykościelnej kampanii w kraju, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza" wskazał, że w tym czasie do Moskwy po instrukcje wysłany został Zenon Kliszko, bliski współpracownik Władysława Gomułki. To na Kremlu w ocenie gazety zapaść miała decyzja o jak najostrzejszej reakcji na podjętą przez biskupów polskich próbę pojednania z narodem niemieckim.
Sprawa orędzia czy, szerzej, zbliżającego się Milenium z oczywistego powodu pozostawała w centrum uwagi katolickiej „Gazety Niedzielnej". Jej redaktor naczelny Tadeusz Borowicz skrytykował udział „niektórych katolików" w kraju w antykościelnej kampanii (wymienił tu m.in. Jerzego Zawieyskiego, przewodniczącego koła poselskiego „Znak"). Podkreślił też, że przeciwnicy wystąpienia biskupów polskich mają pełną swobodę głoszenia swych poglądów publicznie, a Kościół nie ma żadnej swobody odpierania publicznie zarzutów. Borowicz przyznał, że ideał chrześcijańskiego miłowania nieprzyjaciół, zwłaszcza Niemców, był jeszcze Polakom bardzo daleki. Tę sytuację chcieli wykorzystać komuniści, którzy przystąpili do frontalnego ataku na Kościół, mając nadzieję na rozbicie jedności, zwartości i solidarności opinii katolickiej w Polsce. W ocenie katolickiego publicysty kamieniem obrazy dla komunistycznych władz były również obszerne fragmenty orędzia mówiące o historycznych związkach państwa i Kościoła w Polsce, zaś „nową obelgą" te o nierozerwalnych związkach Polski z chrześcijańską kulturą zachodnią. Borowicz podniósł też sprawę granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Komuniści, chcąc za wszelką cenę zdyskredytować Kościół w Polsce, zarzucili biskupom, że ci rzekomo wzywali do dyskusji w sprawie zachodniej granicy. Takie fałszywe oskarżenia – podkreślił Borowicz – działały przede wszystkim na szkodę Polski.
Znany w „polskim" Londynie kaznodzieja i publicysta ks. Jerzy Mirewicz, redaktor naczelny jezuickiego miesięcznika „Sodalis Marianus", podkreślił, że biskupi polscy wykazali się odwagą, gdyż w skomplikowane stosunki polsko-niemieckie wnieśli „bardzo proste słowa o konieczności przepraszania i wybaczania. Im prostsze są te słowa i wypowiadane nimi zasady, tym więcej trzeba mieć odwagi, żeby je głosić oraz publicznie realizować".