Niezależnie bowiem od tego, czy jesteśmy z KOD czy z PiS, czy jesteśmy ateistami, agnostykami czy katotalibami, to czy w to wierzymy czy nie – Bóg, który stał się człowiekiem (akurat to wydarzenie miało miejsce w Zwiastowanie), objawia się całemu światu (i to właśnie wspominamy w Boże Narodzenie).
Tak, wiem, że ateiści w to nie wierzą, a agnostycy mają wątpliwości i nie są w stanie tego rozstrzygnąć, ale... moja propozycja dotyczy także ich. Boże Narodzenie jest tak pięknym świętem, że warto – choćby na chwilę – założyć, że wszystko, co opowiadają chrześcijanie, jest prawdą. Wcielenie, objawienie, Bóg, który jest bezbronnym dzieckiem. Prawda, która zostaje objawiona wszystkim ludziom.
I święty czas, w którym niebo i ziemia się jednoczą, wrogowie przekazują sobie znak pokoju, a w Polsce łamią się opłatkiem. Czy to nie jest piękne? Czy nie warto choć na moment zawiesić swoją niewiarę, by spotkać się z prawdami (nawet jeśli dla was są one tylko mitami), które ukształtowały Europę i Polskę?
Ale, żeby nie było wątpliwości, wcale nie chodzi mi o zachęcanie do przygotowywania 12 potraw, stania 20 godzin przy kuchni, porządków itd., itp. To wszystko są rzeczy poboczne, nieistotne dodatki do tego, co najważniejsze, czyli do ubierania choinki, przygotowania szopki, Pasterki (wszystkim nam życzę śniegu), łamania się opłatkiem, śpiewania kolęd (zachwycenia się pięknem ich języka, bogactwem treści, ale i powrotem do dzieciństwa) czy rodzinnych spotkań (tak, wiem, że to zawsze najstraszniejsze, ale kiedy mamy się spotkać, jeśli nie właśnie wtedy?). Nie ma nic piękniejszego niż wspólne, pełne symboliki święta Bożego Narodzenia. Wspólnie spędzone, zakorzenione w polskiej, tak przecież religijnej tradycji. Nie przeżyje się ich, jeśli nie wyjdzie się na moment z pogoni, z konsumpcji, z niewiary.
Ta zachęta nie wynika zaś z jakiejś próby pozyskania kogokolwiek, nawracania. Pan Bóg sam się o to zatroszczy. To, o czym piszę, jest jedynie wynikiem najgłębszego przekonania, że święta religijne, jeśli są dobrze, „po Bożemu" przeżyte, są jedyną przestrzenią, która pozwala wyjść z konsumpcjonizmu, pogoni za kasą, pracoholizmu i profanicznego postrzegania rzeczywistości. Wszystko inne jest tylko lepiej lub gorzej zapakowanym konsumpcjonizmem. Ani slow food, ani psychoanaliza, ani kursy z dobrego spędzania czasu nie zastąpią pobożnie przeżytych świąt.