Taki zwrot w akcji może oznaczać, że chce pozostać jedynie duchowym prezesem tej instytucji, poddając się w pełni rygorom ustawy i nie wchodząc na ostro w spór ustrojowy z władzą polityczną. To niewątpliwie osłabia budowany przez środowiska sędziowskie i opozycję ruch społeczny protestu przeciwko zmianom w Sądzie Najwyższym. Stawia też reformę sądownictwa w zupełnie innym świetle w sporze PiS o praworządność z Brukselą. Trudno bowiem będzie racjonalnie wytłumaczyć unijnym urzędnikom, dlaczego prezes SN tak łatwo poddaje się rygorom ustawy, której zarzuca się niekonstytucyjność.
Warto także przypomnieć, że Małgorzata Gersdorf już kilka razy wykazała się dużą niekonsekwencją wobec działań partii władzy. Ostatnio, kiedy złożyła prośbę o wyrażenie zgody na dodatkowe zatrudnienie na ręce prezydenta na podstawie nowych przepisów ustawy o SN, z drugiej jednak strony zaś wielokrotnie kwestionując postanowienia nowej ustawy. Wcześniej podobny niezrozumiały ruch wykonała przy okazji zaprzysiężenia do Trybunału Konstytucyjnego tzw. sędziego dublera.
Dziś prof. Gersdorf swoim posunięciem i niekonsekwencją nie tylko osłabia, ale wręcz ośmiesza opór wobec reform PiS. A przedstawione we wtorek po południu przez nią w Sejmie sprawozdanie z rocznej działalności SN, w którym mówiła o statystykach i wydanych przez ten sąd monografiach, to ilustracja całej groteski.
Niewątpliwie większego prezentu PiS i przebywający w środę w Parlamencie Europejskim premier Mateusz Morawiecki nie mogli się spodziewać. Sąd Najwyższy, przynajmniej jeśli chodzi o pierwszą prezes, został poddany bez walki.